19 lutego skończył się festiwal Berlinale. Emocje opadły, zwycięzcy wybrani, wszyscy rozjeżdżają się do domów. Ja odpoczywam po naprawdę wyczerpujących, ale fascynujących dwóch tygodniach pracy.
Jak mówi polskie przysłowie: najciemniej pod latarnią. W czasie trwania festiwalu udało mi się zobaczyć tylko trzy pełnometrażowe filmy z przeciwnych biegunów. Indyjski "Don. The king is back" wprost z bollywoodu oraz kontrowersyjny "Jin ling shi san chai" czyli "Flowers of war". Trzeci film to niemiecki dokument "Dichter und Kämpfer", czyli "Poeci i wojownicy" opowiadający o niemieckich slamerach. Wszystkie trzy filmy były na swój sposób wyjątkowe. Może powinnam o każdym napisać osobną recenzję? Nie chcę Was zanudzać moimi opiniami, głównie z tego powodu, że nie znam się na kinematografii... Jestem zupełnym laikiem.
Na szczęście są jeszcze projekcje dla pracowników festiwalu, które rozpoczynają się dziś, także może coś uda mi się nadrobić. Już teraz wiem, że nie uda mi się obejrzeć filmu Małgośki Szumowskiej "Elles" z Binoche w roli głównej. Ten film wywołał tu ogromne zamieszanie i ambiwalentne uczucia wśród krytyków. Sama mogłam przyglądać się jedynie konferencji prasowej z udziałem reżyserki i aktorki. Mam nadzieję, że film uda mi się zobaczyć w polskich kinach.
Co do mojej pracy na Berlinale... Należą Wam się słowa podziękowania za wytrwanie w czekaniu na mnie oraz słowa wyjaśnienia, co ja tak naprawdę tam robiłam? Przede wszystkim dobrze się bawiłam!
Berlinale towarzyszy wiele projektów. Jednym z nich jest prestiżowy Talent Campus. Biorą w nim udział młodzi twórcy filmowi z całego świata. To tygodniowy ciąg spotkań z ekspertami, szkoleń z wybitnymi ludźmi filmu, wycieczek do studia filmowego Babelsberg, rozmów z innymi Talentami. A kim oni są? To młodzi reżyserzy, scenarzyści, aktorzy, producenci oraz dźwiękowcy, którzy pragną się rozwijać oraz poznawać filmowców z innych kultur. Talent Campus to miejsce nauki, poszukiwania inspiracji oraz rozwijania istniejących pomysłów.
 |
Bettina Ausserhofer, Berlinale 2012 |
Ja zajmowałam się opieką nad Talentami, ponieważ była to nieskoordynowana grupa 350 osób. Takie zagęszczenie artystów na metr kwadratowy zawsze wymaga wiele wkładu i wysiłku. Trzeba było odpowiadać na setki ich pytań... Trzeba było znać na te pytania odpowiedzi!
 |
Chiara Ferrau, Berlinale 2012 |
Zajmowałam się akredytacją, wypłacaniem rekompensat za podróże (a niektórzy przylatywali z najdziwniejszych miejsc takich jak Singapur, Tokio, stolica Australii, Chile... byli też tacy, którzy przyjechali po prostu pociągiem np. z Warszawy). Do moich zadań należało też koordynowanie spotkań Talentów, zmuszanie ich do bycia na czas w umówionym miejscu (co było nadludzkim wysiłkiem) oraz jeżdżenie z nimi na różne wyprawy. Do najciekawszych należała wizyta w Theaterkunst. Jest to miejsce, gdzie produkuje się kostiumy teatralne i filmowe. Firma może się pochwalić wieloma znanymi tytułami, w których występowały ich stroje np. "Pianista" czy "Bękarty wojny". Swoją drogą miałam na sobie ten mundur:
Praca z ludźmi bywa męcząca. Szczególnie wtedy, gdy trzeba być dyspozycyjnym, umieć odpowiedzieć na każde, nawet najbardziej idiotyczne pytanie, zmieniać język, w którym rozmawiam co rozmówcę. Ale praca z ludźmi bywa też wspaniała. Lubię być doceniona. Często słyszałam komplementy na temat świetnej organizacji pracy, ale też te na temat mojego wyglądu. Bardzo mi to schlebiało i przyznam, że w ciągu tygodnia udało mi się podbudować moją samoocenę o jakieś sto punktów. Gdyby nie obrączka, chroniąca mnie przed przystojniakami z Izraela i południowej Ameryki, to pewnie ktoś poderwałby mnie skutecznie.
Będzie mi brakowało ekipy, z którą pracowałam podczas Berlinale. Nawiązałam wspaniałe znajomości zarówno ze współpracownikami, ale także z uczestnikami Campusu. Dostałam kilka bardzo ciekawych ofert tłumaczenia scenariuszy. Zobaczymy co z tego wyjdzie!
A tu kilka ciekawych filmów, które poznałam podczas Berlinale. Nie są to dzieła kasowe, jednak obejrzałam je z wielką przyjemnością. Jeśli macie ochotę to zajrzyjcie!
Dokument o upośledzonej ruchowo Izraelce, która ma problemy ze znalezieniem partnera:
Love Davka
Krótki metraż Krzysztofa Szota na podstawie powieści Etgara Kereta:
Wyłączność
Niesamowity film o człowieku z zespołem Touretta. Pokazuje jak małe znaczenie w naszym życiu mają słowa:
Brzydkie słowa
Coś, co urzekło mnie i zapadło głęboko w serce. Aż mi się znów chce płakać i śmiać:
Aria dla szatniarza
PS. Dajcie znać, czy chcecie usłyszeć moje "recenzje" z filmów, które miałam szansę zobaczyć.