Pewnie kiedyś Wam wspominałam o tym, że znam język rosyjski, a kultura Słowian Wschodnich należy to moich zainteresowań. Pod słowem kultura kryje się zawsze coś więcej niż tylko obrazy w muzeach i książki na półkach. Jest jeszcze dusza, która mówi do nas przez codzienność. W Rosji widać to niezwykle dobrze, ponieważ rosyjska dusza jest zaklęta w ich kulinariach. Kuchnia, która powstała w biedzie, mrozie, wilgotnej, ale żyznej ziemi raczy nas swoją obfitością mącznych i mlecznych potraw. Moja ulubiona to сырники, które w Polsce nazywa się syrniczkami lub serniczkami. To małe placuszki z twarogu i kaszy manny podawane z kwaśnymi powidłami i śmietaną. Niestety nie jestem mistrzynią w ich przyrządzaniu, dlatego kiedy mam ochotę na nieco Rosji w mojej kuchni sięgam po sprawdzony przepis na rosyjskie bliny.
Te drożdżowe placuszki mają długą historię, ponieważ występują w kulturze rosyjskiej od czasów pogańskich, kiedy to witano nimi wiosnę. Dziś obrządek nieco się zmienił i bliny jada się podczas Ostatków, które w Rosji noszą nazwę maslenica. Jest to jeden z tygodni karnawału, który świętuje się hucznie, jedząc tłuste potrawy i pijąc duże ilości alkoholu. Bliny symbolizują słońce, które w czasach pogańskich było zwiastunem nadchodzącej wiosny. Nikt nie oszczędza na dodatkach. Jada się je z rozpuszczonym masłem, kawiorem, wędzonym śledziem, łososiem, mięsem, kwaśną śmietaną, z warzywami a także na słodko. Co prawda mamy teraz Wielki Post, a nie karnawał, ale osobiście uważam, że każda pora roku jest dobra na zjedzenie gorącego blina.

Pierwszy przepis na te placuszki znalazłam w książce Neli Rubinstein. Pisze, że "bliny najczęściej uświetniają jakieś uroczystości. Można je jednak podawać i przy innych okazjach, chociażby podczas eleganckiego obiadu." Jednak Nela nie przepada za smakiem gryczanej mąki, dlatego jej wersja jest całkowicie pszenna. Dla mnie kwintesencją rosyjskich blinów jest ten wyjątkowy smak gryki, który po usmażeniu na oleju roślinnym nabiera intensywności. Bliny je się tylko gorące lub ciepłe. Kiedy przestygną stają się gumowate, ponieważ mąka gryczana jest uboga w gluten. Ja moje po zdjęciu z patelni zawijam w folię aluminiową. Dzięki temu lądują na stole ciepłe i puszyste. Moja ponadczasowa wersja to bliny z wędzonym łososiem, kwaśną śmietaną i szczypiorem, lekko skropione sokiem z cytryny.
Bliny rosyjskie
Rozczyn:
15g świeżych drożdży
1 łyżeczka cukru
szczypta soli
1/3 szklanki ciepłej wody
Ciasto:
4 żółtka i 4 białka
2 szklanki (250ml) mąki (jedna gryczanej, druga pszennej)
1 i 1/2 szklanki ciepłego mleka pełnotłustego
6 łyżek masła o temperaturze pokojowej
1 łyżeczka cukru
szczypta soli
Rozczyn przygotować 15 minut przed mieszaniem ciasta. Białka ubić na sztywną pianę. Obie mąki wsypać do dużej miski, zalać ciepłym mlekiem i dokładnie wymieszać. Dodać resztę składników oraz rozczyn i mieszać tylko do połączenia wszystkich składników. Nie chcemy, aby ciasto było twarde, dlatego mieszamy krótko. Na koniec dodajemy pianę i delikatnie ją wprowadzamy w ciasto, tak aby masa była gładka. Odstawiamy pod przykryciem na ok. 1,5 h. Po tym czasie rozgrzewamy na patelni olej roślinny (ja używam słonecznikowego tłoczonego na zimno) i smażymy na średnio wysokim ogniu po 1,5 minuty z każdej strony. Bliny muszą być miękkie w środku i lekko brązowe na zewnątrz.
Smacznego!