Październik minął. Nie wiem kiedy. Listopad minął, udało mi się chwycić go za nogi. Czas ucieka mi między palcami, nawet nie zauważyłam kiedy skończyło się lato, a zaczęła jesień. Boże Narodzenie tuż tuż. W kalendarzu zaczęłam zapisywać pomysły na prezenty. Na szczęście mi ich nie brakuje. Nie czuję, żebym marnowała czas, bo wciąż robię coś ciekawego, nie nudzę się, zawsze staram się zjeść jeden pyszny i ciepły posiłek w ciągu dnia, więc chyba nie jest tak źle. Ale potrzebuję raz w tygodniu mieć dzień bez budzika. Czasami jest to niedziela, a czasami środa czy czwartek. Zawsze staram się znaleźć czas na małe przyjemności, które mnie inspirują. O niektórych z nich tutaj:
1. Film, który pojawił się niedawno na stronie Chanel. Ten, kto kocha styl Marylin tak jak ja pewnie podzieli mój zachwyt nad tym małym dziełem. Najśmieszniejsze jest to, że nie lubię tego zapachu...
2. W berlińskim muzeum fotografii można oglądałam po raz drugi wystawę o jednym z większych fotografów naszych czasów, czyli o Helmucie Newtonie. Jego mieszkanie, plan zdjęciowy, ulubiony samochód, wszystkie wydawnictwa, film o jego pracy, wycinki z gazet, ulubione (także te niegrzeczne) gadżety, które później znalazły się na jego zdjęciach. To wszystko widziałam już kiedyś... Tym razem do Muzeum Fotografii (które wspierane jest przez fundację im. Helmuta Newtona) wybrałam się, aby podziwiać serię zdjęć z albumów White Woman, Sleeples Night i Big Nudes. Uwielbiam zdjęcia
![]() |
Hemut Newton 'Veruschka' |
3. Pisałam wam już wcześniej o moim pierwszym przeczytanym w życiu romansie. Ostatnio zdażyło się tak, że musiałam dużo podróżować pociągiem, a nie miałam, żadnej książki. W dworcowej księgarni kupiłam najgrubszą książkę, którą znalazłam na półce. A była to "Cukiernia pod Amorem" Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk. Nie będę się rozpisywać nad fabułą. Powiem Wam tylko, że trylogię pochłonęłam szybciej niż ciepłą pizzę margaritę. Wszystkie części są dobrze napisane, książkę czyta się bez wysiłku i takich powieści właśnie szukam na długie podróże berlińskim metrem. Trylogia opowiada o przeplatających się losach trzech rodzin od powstania styczniowego, aż do zakończenia II wojny światowej. Mojej miłości do historii umiejscowionych na przełomie XIX i XX końca nie ma, dlatego przejdźcie od razu do punktu 4.
4. Downton Abbey to brytyjski mini serial. Skończyłam właśnie 3 serię i jestem niepocieszona. Uwielbiam okres w historii Europy tuż po rozpoczęciu XX wieku. Pierwsza seria tego serialu rozpoczyna się niedługo przed I wojną światową. W pałacu Downton Abbey oglądamy losy brytyjskiej arystokracji i jej służby. Wątki przeplatają się, o dziwo nie ma zbyt wiele romansu, więcej jest historii i polityki oraz problemów obyczajowych jak wyzwolenie kobiet. Uwielbiam ten serial za dbałość o szczegóły. Poszczególne odcinki kręcone są w oryginalnym pałacu, bohaterowie noszą na sobie doskonale wykonane stroje, mówią nienaganną angielszczyzną. Za każdym razem, gdy go oglądam czuję się jakbym obchodziła małe święto. Co do świąt: już nie mogę się doczekać odcinka specjalnego, który wyjdzie przed Bożym Narodzeniem.
5. Wciąż jeżdżę na moim rowerze i na razie pogoda sprzyja, więc nie zamierzam z niego zsiadać. Pamiętacie jak Wam opowiadałam, ze we wrześniu mój stary rower został brutalnie skradziony? Nie mogłam się z tym pogodzić, ponieważ zjeździłam na nim kawałek: Poznań, cały Bornholm, okoliczne lasy w mojej rodzinnej miejscowości, no i cały Berlin. Jednak żałoba nie mogła trwać zbyt długo, ponieważ potrzebowałam szybko nowego środka lokomocji. W Szczecinie kupiłam różową kolarzówkę szwedzkiej firmy Monark Crescent. Zmieniłam w nim kierownicę i siodełko i mam nowy miejski rower. Tym czasem chciałam Wam pokazać kilka inspirujących zdjęć dla rowerzystów (a chyba przede wszystkim dla rowerzystek!)
![]() |
Mój ukochany rower Motobecane na Bornholmie. |
6. Świąteczny nastrój na skandynawskich blogach:
7. Coś z mojej działki , czyli krótki film mojego autorytetu w świecie translatoryki.
No to teraz czekam na święta!