Od kilku lat siostra mojego męża jest właścicielką magicznego miejsca. To poniemiecki dom niedaleko doliny Drawy i Drawieńskiego Parku Narodowego. Okolica jest piękna i zdecydowanie nieodkryta przez turystów, co z jednej strony mnie cieszy, a z drugiej smuci. Letnie przejażdżki rowerowe zwykle odbywamy w lasach, w których spotkanie jelenia jest bardziej prawdopodobne niż człowieka. Dookoła jest pełno czystych jezior o lazurowej wodzie, można znaleźć piaszczyste i puste plaże, pływać w jeziorze, słuchając jedynie dźwięku polujących myszołowów. Powroty przez las latem obfitują w słoiki pełne jagód, a jesienne spacery w wiadra borowików i kań.