Ostatni weekend spędziłam na wsi. Rodzina mojego męża kupiła poniemiecki dom na skraju trzech województw w okolicach Drawieńskiego Parku Narodowego. Okoliczne wsie przypominają o przedwojennych czasach, kiedy pełną parą działały tam huta szkła, gospodarstwa rolne, tartak. Po lepszych czasach została jedynie brukowana droga i piękne domy, zbudowane z czerwonej cegły.
Początek jesieni to czas parowania się zwierząt. Jelenie ryczą szukając nowej pani na zimę, dziki zespołowo wyjadają jabłka, gruszki i śliwki, które spadły z drzew w naszym ogrodzie, jaskółki i bociany pomachały na do widzenia i zniknęły, kosy i sikorki domagają się ziarna, aby nabrać krzepy na zimę, grzyby ochoczo wystawiają kapelusze do słońca, ostatnie lilie wodne unoszą się na jeziorze, a pająki wiją swoje sieci...
Świeże powietrze, jazda na rowerze, długie spacery oczywiście sprzyjają podjadaniu pysznych smakołyków. Wiejskie jaja, rosół z kury (nie kurczaka!), wędzony boczek z cebulą, świeża drożdżówka z powidłami ze śliwek, wino z porzeczek, biszkopt z jagodami, zupa grzybowa czy jajecznica z kurkami, świeżo uwędzone śliwki. Kto by się oparł takim wiktuałom?
Pogoda w weekend sprzyjała długiemu grzybobraniu. Uzbrojeni w torby wyruszyliśmy z mężem do pobliskiego lasu w poszukiwaniu grzybów. Małe borowiki, ukryte w kolczastych krzakach, chyba bardzo chciały zostać w lesie. Poszły jednak z nami do domu. Natomiast podgrzybki ochoczo wskakiwały do naszych toreb. Po oczyszczeniu prawdziwym kozikiem trafiły nad westfalkę i cały weekend się suszyły. Co ładniejsze wpadły do słoików i mój mąż będzie je zajadał do kanapek z mięsem.
Z ogrodu przywiozłam do Berlina kilka kilogramów pysznych, twardych gruszek. Trafią do słoików, razem z wanilią i goździkami. Trochę późnego lata zamkniętego w słoikach na pewno umili zimowe wieczory... Wkrótce pewnie pojawi się mój przepis na gruszki.
Czy Wy też macie taką słabość do jesiennych chłodnych wieczorów, do zimnej rosy na porannej trawie, do soczystych owoców prosto z sadu, do zapachu palonych liści, do ciepłego jesiennego słońca...
Grzyby prosto z pasieki :) Moi teściowie robią świetne, zwane przeze mnie smarkatymi grzybkami (ze względu na rozmiar i późniejszą konsystencję zalewy). Ech, fajne wiejskie klimaty...
OdpowiedzUsuńByłaś bardzo blisko mnie:). I pokazałaś wszystko, co lubię:) Zwłaszcza o tej porze:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ze Szczecinka:)
No... do Szczecinka to jeszcze jakieś dobre 100 km! Ale cała okolica jest piękna :)
UsuńTak, mam sentyment do polskiej jesieni. Piekne zdjecia, a wlosy po scieciu wyraznie odzyly! :)
OdpowiedzUsuńOch, zdecydowanie mam tę słabość... Jadę samochodem i czuję dym palonych traw. Choć nie jestem wielką fanką jabłek, bez zastanowienia zrywam je z drzewa i wbijam w nie zęby... I czuję to odchodzące lato, a nadciągającą zimę. To najbardziej aromatyczna pora roku. I chyba moja ulubiona. Kocham zapach jesieni.
OdpowiedzUsuńNaszła mnie ochota na te gruszki... Chyba porozmawiam z mamą na ten temat.
Jesień lubię za wszystkie doznania zmysłowe, których można doświadczyć :)
OdpowiedzUsuńCzęsto na spacerach z L. oglądamy budynki, które nas otaczają i strasznie żałujemy, że tak wiele miejsc jest zniszczonych i zapuszczonych.
Ech, te grzyby... narobiłaś mi smaku na grzybobranie...:-)
OdpowiedzUsuńtak!i jeszcze raz tak:)ujęłaś mnie tą opowieścią znad prawdziwej,polskiej wsi/takiej,jak u mnie;)
OdpowiedzUsuńpachnące wilgotnym lasem grzyby,urodzajne gruszki(konferencje u Dziadków,chyba takie same,jak u Was;))..to wszystko jeszcze przede mną/może zdążę;)póki co delektuję się zapachem jabłek.naszych.prawdziwych.
PS ta drożdżówka+powidła!boskie połączenie na jesienne śniadanie:)dobrze,że mam jeszcze parę słoiczków;)
Kocham śliwkowe powidła. Najlepsze są na jeszcze ciepłej drożdżówce z kruszonką. Mniam!
UsuńJesień to moja ulubiona pora roku, odżywam wtedy. Upały to nie dla mnie, wreszcie tera jest mój czas, kiedy inni chodzą senni :)) A na Jabłoń to tylko po drzewie!!! :D
OdpowiedzUsuńAle to była grusza! Strasznie stara, gdy tylko próbowałam urwać owoc to gałąź się łamała!
UsuńDo takiej słabości nie wstyd się przyznać ;)
OdpowiedzUsuńDo tej na pewno nie, ale mam kilka w zanadrzu, których się wstydzę... :)
UsuńPIęknie!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie też mamy słabość do tych rzeczy, o których piszesz :)))