sobota, 30 stycznia 2016

Łatwy poród i połóg.

Pamiętam dokładnie moje ostatnie tygodnie ciąży, kiedy nagle zdałam sobie sprawę, że każdy dzień przybliża mnie do tego wielkiego momentu i poród jest już nieodwołalny :) Miał to być mój pierwszy poród i nie miałam o nim zbyt wielkiego pojęcia. Dlatego jeśli czujesz się tak samo, a chciałabyś w przyszłości wspominać ten dzień z uśmiechem na twarzy mogę Ci doradzić kilka rzeczy, które sprawdziły się u mnie. Cieszę się, że ktoś mi o tym wszystkim powiedział i nie chcę porad zatrzymywać tylko dla siebie.

Wszystkie porady pochodzą od mojej ginekolog lub położnej. Wierzę, że mogą pomóc, ponieważ kobiety w mojej rodzinie miały dość ciężkie porody, natomiast mój dzięki odpowiedniemu przygotowaniu trwał krótko, odbył się bez komplikacji oraz na tyle bezboleśnie, że nie skorzystałam ze znieczulenia.






1. Wiedza! Odpowiednie przygotowanie teoretyczne może być zbawienne. Każdy poród jest inny, jednak wszystkie składają się z tych samych elementów. Kiedy wiesz co Cię czeka, możesz się lepiej przygotować psychicznie i niewiele może Cię zaskoczyć. Nie ma nic gorszego niż dodatkowy stres podczas porodu (nieważne, w której fazie) wynikający z niewiedzy.

2. Czy szkoła rodzenia jest potrzebna? To pytanie stawia sobie wiele kobiet. Ja uważam, że tak. Nie ze względu na słynną naukę oddychania czy ćwiczenie pozycji porodu. Te dwie rzeczy przychodzą instynktownie i na kursie poświęciliśmy im nie więcej niż godzinę. Ja z kursu wyniosłam przede wszystkim tę cenną wiedzę. Jako control freak chciałam wiedzieć jak najwięcej, żeby uniknąć błędu. Dzięki wiedzy nie pojechałam za szybko do szpitala i nie musiałam tam spędzać ani jednej niepotrzebnej godziny.

Zdanie, które najbardziej zapamiętałam z przygotowań do porodu: "Pamiętaj, że każdy kolejny skurcz przybliża Cię do urodzenia dziecka, a nie od niego oddala." W chwilach, gdy opadałam z sił przypominałam sobie te słowa i od razu było mi łatwiej.

3. Aktywny poród. Wydaje mi się, że u mnie to miało największe znaczenie. Choć skurcze były bardzo bolesne to starałam się między nimi wykorzystywać cenne minuty na chodzenie. Czy to do toalety czy aby przemyć twarz. Grawitacja nam sprzyja i nie przeszkadzajmy jej. Im dłużej wytrzymamy chodząc czy opierając się o ścianę lub męża tym szybciej dojdzie do rozwarcia a tym samym szybciej wejdziemy w kolejną fazę porodu.

4. Oddech. Sama zobaczysz, że instynktownie podczas skurczy będziesz szybko nabierać powietrza i długo je wypuszczać. Niektóre kobiety przy wydechu lubią mruczeć lub mówić którąś z samogłosek. Kiedy skurcz mija uspokój oddech i nie trać dodatkowej energii na płytki oddech.

5. Ciepłe skarpety, których nie jestem fanką. Jednak zimne stopy spowalniają skurcze i zmniejszają ich siłę.

6. A co można zrobić wcześniej? Na pewno od samego początku ciąży zadbaj o jakość mięśni dna miednicy (to te, którymi przytrzymujemy siku :D). W internecie można znaleźć ich pełno. Są niesamowicie ważne, ponieważ to właśnie one przy naturalnym porodzie wypchną nasze dziecko na świat.

7. Bardzo dobry sposób, aby je wzmocnić to joga. Ja ćwiczyłam ją wiele lat zanim zaszłam w ciążę, więc w jej trakcie kontynuowałam ćwiczenia i nie była to "joga prenatalna", a moje regularne treningi, jednak każdy moemnt (nawet ciąża!) jest dobry, aby zacząć ćwiczyć. Nie odkładajcie tego na później, ponieważ te mięśnie po porodzie są bardzo osłabione i mogą powodować wiele nieprzyjemnych sytuacji.

8. Generalnie aktywność fizyczna w ciąży jest bardzo wskazana. Sam poród porównuje się do przebiegnięcia maratonu. Czy tak jest... nie wiem, bo nigdy nie przebiegłam więcej niż 10 km. Jednak każdy maratończyk długo przygotowuje się do swojego biegu. Jeśli byłaś aktywna przed ciążą nie rezygnuj z tego w jej trakcie. Dostosuj rodzaj ćwiczeń do etapu ciąży. Ja bardzo długo mogłam sobie fikać Chodakowską, bo mój brzuch tak naprawdę pojawił się na trzy miesiące przed porodem. Długo nie zrezygnowałam z biegania, ale był to raczej trucht niż trening interwałowy. No i mój ulubiony rodzaj aktywności fizycznej...

9. Rower w ciąży. To temat kontrowersyjny niczym jedzenie surowych jajek i sushi. Dla mnie rower to przedłużenie nóg. Jeżdżę na nim wszędzie i zawsze, właściwie niezależnie od pogody (tylko lód jest w stanie sprawić, że przesiądę się do auta lub komunikacji miejskiej). W Berlinie ciężarna rowerzystka nie budzi sensacji, jednak w Polsce to wciąż trudny temat. Nie dość, że nie chciałam zrezygnować z jazdy na rowerze to w ostatnich tygodniach, kiedy brzuch był już spory to był jedyny sposób, aby ulżyć kręgosłupowi i stawom. Tylko w trakcie jazdy na rowerze moje ciało odpoczywało. Ale spokojnie! Na porodówkę pojechałam autem :)

10. Ostatnia sprawa to wiesiołek. Trudno mi powiedzieć czy bez niego poród byłby równie łatwy. Na około miesiąc przed rozwiązaniem zaczęłam łykać dwie kapsułki oraz jedną stosować dopochwowo. Jego zadaniem było uelastycznienie skóry i błon, co u mnie sprawdziło się w 100%, ponieważ nie pękłam, ani nie byłam nacinana.




4 komentarze:

  1. Rowerzysta w Polsce zwyczajnie nie ma po czym jeździć. Ścieżek brak, a nawet jak są, to jazda w chmurze spalin ze starych poniemieckich szrotów do zdrowych nie należy. Jest śmierdząco i niebezpiecznie nawet dla chłopa w pełni sił, a co dopiero dla ciężarnej. Berlin na rowerze to zupełnie inna bajka.
    A co do jazdy na porodówkę, spotkałam kiedyś na forum wpis Polki z Holandii, która owszem, do porodu przyjechała rowerem. Tzn. nie całkiem zamierzenie, to już była końcówka ciąży, kazali co parę dni wpadać do szpitala na kontrolę i... za którymś razem zatrzymali, bo już lada chwila się powinno zacząć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie... :( Długo jeszcze chyba będzie trzeba czekać, aby się to w Polsce zmieniło.

      Usuń
  2. Super, fantastycznie że tak gładko Twój poród przebiegał :) Ja za 3 miesiące też będę rodzić i mam nadzieję że wykorzystam częśc z Twoich wskazówek aby sobie ułatwić to zadanie :)

    OdpowiedzUsuń