Wciąż żyję i miewam się dobrze. Jestem poddana niestety przymusowej
internetowej abstynencji. Nie powiem, żeby mi się to nie podobało, ale czasami
brakuje mi dostępu do sieci. Zupełnie prozaiczne sytuacje: jak dojechać, gdzie
coś kupić, poszukać ciekawych wydarzeń… Mam nadzieję, że ten stan nie będzie
trwał długo.
Wprowadziliśmy się do nowego mieszkania na dobre. Wszystkie nasze rzeczy
przewoziliśmy kilka dni, choć wydawało mi się, że prawie nic nie mamy. Raptem
jedna szafa i duża komoda. Podczas pakowania okazało się, że mamy za mało
kartonów, że połowa rzeczy w kuchni należy do nas (raczej do mnie, bo to
przecież moje królestwo!), nie zapominając o łazience i wszystkich kosmetykach.
Nowe mieszkanie jest bardziej przytulne i z chęcią mówię o nim, że to nasze
małe gniazdko. Na 48 metrach kwadratowych znalazło się miejsce na sypialnię,
pokój do pracy, łazienkę z wanną i malutką, ale funkcjonalną kuchnię. Mieszkamy
w kamienicy tzw. Gartenhaus, czyli drugiej linii zabudowań. Widok z sypialni
umilają ogromne i jeszcze kwitnące kasztany, buki i coś jeszcze, ale dendrolog
ze mnie żaden. Lubię rano otworzyć oczy i popatrzeć na kiwające się na wietrze
korony drzew i posłuchać świergolenia wróbli i krakania sroki, która na jednym
z buków uwiła sobie gniazdko. Na dole w małym brodziku mama kaczka uczy swoje 7
piskląt pływać. Najbardziej szczęśliwa jestem jednak z kuchni. W końcu moje
królestwo należy tylko do mnie i mogłam w nim poustawiać wszystko dokładnie tak
jak mi się podoba. Jestem dumną posiadaczką piekarnika elektrycznego, którego
termostat działa idealnie. Po moich przejściach z piekarnikiem gazowy, który
raz grzał a raz palił teraz jestem przeszczęśliwą kuchareczką. Piekę ciasta,
siadam sobie na wygodnym krześle i patrzę jak drożdżówki wyrastają.
Co do
krzesła… 3 dni po przeprowadzce mój mąż wyparzył przy swojej pracy wystawkę, a
na niej dwa cudowne stare krzesła, które w mig zaadaptowaliśmy w naszej małej
kuchni.
Gdyby nie brak internetu wszystko układałoby się znakomicie. Nie mogę Was
na bieżąco informować o moich nowych berlińskich odkryciach, o libańskich
knajpkach na Weddingu, o tureckich marketach ze świeżymi warzywami, o polskim
chlebie, który sprzedają dosłownie za rogiem. Mam nadzieję, że wkrótce
podłączymy się do świata i znów będę do Was częściej się odzywać.
ale przyjemne widoki i te ptaszki i kaczki;))
OdpowiedzUsuńchyba trafiłaś do sielskiej namiastki "wielkiego miasta";)
powodzenia!
Kurcze, zazdroszczę takiego przyjemnego miejsca w mieście :) I cieszę się, że mieszkanie się podoba :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemne, zielone widoki. Czekam z niecierpliwością na berlińskie nowości! A detox internetowy przyda się każdemu:)
OdpowiedzUsuńMilego i udanego urzadzania gniazdka- tez nazywam tak nasze mieszkanko :)
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że u Ciebie wszystko dobrze...bo właśnie ostatnio myślałam i chciałam zapytać czy jesteś po drugiej stronie ekranu :)
OdpowiedzUsuńPrzecudownie:) Opisałaś tak obrazowo, że nie potrzeba było zdjęć:) Miło jest czytać, że odnaleźliście z mężem swoje miejsce i dobrze się w nim czujecie:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że przeprowadzka jest udana :). I mam nadzieję, że to mieszkanie będzie Wam długo służyć tak, jak w ostatnim czasie. Ale z Internetem! :).
OdpowiedzUsuńale macie ślicznie. pokazuj więcej fotek :)
OdpowiedzUsuńPieknie tam u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńSeksownie i bardzo parysko. Piekne krzesła, piękne swiatło i cudowna podłoga.
OdpowiedzUsuńOoo jaki fajny styl... Och, tęsknimy za Tobą, moja droga!
OdpowiedzUsuńprzez Twój poprzedni wpis nie mam najmniejszych szans na zaliczenie sesji! :D wracaj z Internetem szybko. :)
OdpowiedzUsuńZ tego co pokazałaś to mieszkanie prezentuje się bardzo fajnie, a jak się uporasz ze wszystkim to prosimy o więcej :)
OdpowiedzUsuńI drewniana podłoga, super. A krzesła mam podobne, po dziadku lubego. Obiłam je tylko kupionym w I. materiałem, reszta bez zmian. Bardzo je lubię.
OdpowiedzUsuńWszystko co dobre kończy się... nowym mieszkaniem :) Pięknie się urządziliście, oby pięknie się mieszkało. Najlepszego.
OdpowiedzUsuńNapisałaś tak, że czuję tę Waszą przytulność. Widok na drzewa i odgłosy ptaków, kaczki uczące się pływać...:):). Od miesiąca i 3 tyg. też jestem na nowym:) I dobrze mi tu:) Oswojenia wszystkich kątów!
OdpowiedzUsuńNie znalazłam Twojego meila, mogłabyś wysłać do mnie słówko na zacisznakuchnia@gmail.com, a ja napiszę o co chodzi? Albo tutaj podaj adres, proszę...
OdpowiedzUsuńMój mail znajdziesz w zakładce o mnie, kiedy wyświetlisz mój pełny profil :)
OdpowiedzUsuńAle on jest, niestety, nieaktywny...:(
OdpowiedzUsuńHmm... jest zdecydowanie aktywny. Korzystam z niego niemal codziennie. Zapraszam: dziewczynabezmatury@googlemail.com
Usuńcholera kocham przeprowadzki. w tym roku przeprowadzałem się już dwa razy ... dają mi poczucie niezależności, nieprzywiązywanie się do miejsc jest dobre ...
OdpowiedzUsuńładnie tam macie...
ładne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńTwój blog Ślub Bez Bezy został ,,klepnięty'' do zabawy Dzień Bloga 2012 oraz wspomniałam o Tobie w ostatniej notce, zapraszam:
OdpowiedzUsuńhttp://moca-ma-koka.blogspot.com/2012/08/blog-day.html
hmmm...milczysz juz dlugo, szkoooda... mam tylko nadzieje, ze to tylko brak czasu. moze zdecydujesz sie cos jeszcze napisac? faaajnie by bylo. a tak na razie nominowalam twojego bloga do versatile blogger award! szczególy na http://kulinarnamekka.blogspot.de/2012/09/versatile-blogger-award.html
OdpowiedzUsuńdobrej zabawy zycze! :D
Wróć do nas dziewczynko!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJestem przekonany, że jeśli ktoś nie czuje się dobrze w miejscu w którym mieszka to najwyższa pora na przeprowadzkę. U mnie to nastąpiło całkiem niedawno i mocno zainspirowało mnie zapoznanie się z https://livemorepomerania.com/ oraz wybór województwa pomorskiego. Zresztą zawsze lubiłem naturę w czystej postaci i zarazem chciałem mieszkać w dużym mieście. Tutaj mam to wszystko i jeszcze więcej. Świetne miejsca na odpoczynek, podjąłem naukę na uczelni wyższej no i pracuję w zawodzie w którym zawsze chciałem pracować. Czego chcieć więcej.
OdpowiedzUsuń