To nasza druga podróż na tę bałtycką wyspę. Kilka lat temu wybraliśmy
się na nią rowerami i przez 7 dni pedałowaliśmy po świetnie przygotowanych
drogach rowerowych i zachwycaliśmy się krajobrazem, jednak był to wyjazd za
studencki budżet, co w Danii może być sporym problemem. Ceny są tu dwa razy
wyższe niż w Berlinie, nie wspominając już o Polsce.
W te wakacje wybraliśmy się tam po raz drugi, tym razem z naszą półtora
roczną córką. Plan był prosty: spędzić miło, ale aktywnie czas. Ja kocham
jeździć na rowerze, z Lidią jeżdżę codziennie, więc obie jesteśmy do tego
przyzwyczajona. Mój mąż wybrał się na trzy dniowy kurs windsurfingowy, żeby
odświeżyć swoją pasję sprzed lat. W czasie, gdy on był na wodzie my
zwiedzałyśmy okolicę albo leżakowałyśmy na plaży.
10 rzeczy, które można robić z
dzieckiem na Bornholmie
Najfajniejszą rzeczą na
Bornholmie są domki.
Nie przyjeżdża się tu ani do hotelu ani do pensjonatu, ale do domku
właśnie. Są ich dwa rodzaje: domek letni, który jest przeznaczony dla turystów.
Szczęśliwcy posiadają własne, inni korzystają z szerokiej oferty dostępnej na
kilku stronach. Ja polecam tę (klik). Wiem, że wygląda bardzo w stylu lat
90, ale można znaleźć na niej naprawdę wyjątkowe miejsca. Właśnie te wyjątkowe
to drugi rodzaj noclegu jaki można znaleźć na wyspie. My mieszkaliśmy w małym
gospodarstwie (klik) rolnym, którego właścicielka jest
pszczelarką. Część ich domu jest wydzielona dla gości, jednak w ogóle nie czuje
się obecności gospodarzy. Plusem takiego miejsca jest ogromna przestrzeń, którą
ma się dookoła. Gospodarstwo jest położone po środku pola, a na plażę rowerem
jechaliśmy kilka minut. Cisza, szum morza w nocy, krzyk dzikich gęsi o
zachodzie słońca, pianie koguta o poranku. Sielsko i wiejsko. Na powitanie
czekał na nas słoik dżemu z malin, które rosną za domem oraz miód tak dobry, że
wyjeżdżając kupiliśmy od gospodyni jeszcze jeden słoik.
Większość domków jest przygotowana na przyjęcie rodzin z dziećmi. W naszym było
łóżeczko, dwie skrzynie zabawek, foremki i wiaderka oraz najpiękniejsze retro
krzesełko, które służyło Lidii do jedzenia, ale też do malowania i oglądania
książek.
Uwielbiam oglądać bornholmskie małe i kolorowe domki, zaglądać przez małe okna
i patrzeć co ciekawego ich mieszkańcy wystawiają na sprzedaż w garażowych
wyprzedażach. Wszystko jest małe, schludne, przytulne i wydaje się, że wszyscy
mają tylko to, czego im potrzeba. Może to cecha ludzi mieszkających na wyspie?
Rowery
Bornholm to rowerowa wyspa! Jest tu świetna infrastruktura dla
rowerzystów, poza tym sporo wypożyczalni rowerów, przyczepek oraz rowerów
Christiania bike. Nie ma potrzeby zabierania z lądu całego sprzętu. My nasze
rowery wypożyczyliśmy tu (klik),
nie musieliśmy ich rezerwować, a cena okazała się całkiem znośna. Do jednego
poprosiliśmy o fotelik, a do drugiego zamontowaliśmy naszą przyczepkę i tak
wyposażeni robiliśmy kilometry w poszukiwaniu najlepszych wystawek* i
najładniejszych plaż. I teraz o tym kilka słów.
Windsurfing i plaża
Nasza półtora roczna córka (jeszcze) nie surfuje, ale
kiedy mój mąż był na wodzie Lidia była w siódmym niebie, bo miała do
dyspozycji najlepszą piaskownicę: plażę. W ogóle nie przeszkadzał jej wiatr,
była zajęta przekopywaniem piasku przez 2 godziny, a ja w spokoju mogłam czytać
książkę i popijać herbatę z termosu. Bezkres morza koił moje nerwy po szalonych
miesiącach w Berlinie, a szum fal wyciszył emocje. Lidia na początku nie chciała
wchodzić do wody, ale jak już raz weszła to ciężko ją było wyciągnąć na brzeg.
We wszystkich przewodnikach znajdziecie informację o tym, że dwie
najlepsze plaże to Balka i Dueodde i nie ma w tym żadnej przesady. Piasek jest
delikatny jak chmurka, woda przyjemna i przejrzysta, plaża szeroka i niezatłoczona. Polecam
wam jednak wybrać się na poszukiwanie swojego skrawka wyspy. Pod koniec zdradzę
wam, gdzie znaleźliśmy całkiem pustą plażę, na której spędziliśmy cały dzień.
Christiansø
Wyprawa statkiem to prawdziwa przygoda. Z Bornholmu, dokładnie z
miejscowości Gudhjem na północy codziennie odpływają dwa statki na archipelag Ertholmene.
Podróż promem trwa mniej niż godzinę i można zabrać ze sobą wózek. Na miejscu
spędziliśmy 3 godziny, podczas których zwiedziliśmy obie zamieszkałe wyspy. To
niesamowite, że nic na nich się nie zmieniło od ponad stu lat. Kiedyś mieszkali
na nich żołnierze broniący najdalej na wschód wysuniętej części Danii, dziś ich
potomkowie zajmują się głównie rybołówstwem. Miejsce jest sielskie i ma się
poczucie, jakby było się w skansenie. Trochę mi żal mieszkańców wysp, bo muszą
znosić setki turystów przez cały okres letni. Z drugiej strony dzięki nim
pewnie mogą na wyspie przeżyć. Na zacienionym trawniku zorganizowaliśmy sobie
piknik i oglądaliśmy jak na niezamieszkałej skalnej wysepce wylegują się
wielkie foki.
Od zawsze fascynowały mnie wyspy i ich mieszkańcy. Taki zamknięty świat,
zależący tylko od jego mieszkańców, którzy są zdani na siłę natury. Kiedyś
przez pokolenia nie pojawiał się na nich nikt nowy, a mieszkańcy czasami opuszczali je i odpływali na ląd.
Nawet dziś mieszkańcy Christianso są zdani na łaskę morza i codziennych dostaw
z Bornholmu. Kiedy chcą coś załatwić w urzędzie, albo wybrać się do lekarza
muszą przenocować na Bornholmie albo wybrać się dalej na kontynent. Uwielbiam
wyspy i ich niesamowite historie związane z izolacją od świata.
Røgeri
Jeśli tak jak ja, wychowujecie małego smakosza to polecam wam wybrać się
do wędzarni ryb tutaj zwanej røgeri. Trzy najlepsze znajdują się w Gudhjem,
Allinge i Snogebeak. http://www.smokedfish.dk/ W tej ostatniej
skusiliśmy się na bufet rybny all you can eat. Do wyboru były pyszne wędzone na
miejscu ryby (dla mnie śledź wędzony w siatce to hit!). Lidia pokochała makrelę
wędzoną z czosnkiem oraz dorsza smażonego tak bardzo, że pogardziła nawet
frytkami. Taki otwarty bufet kosztuje 130 DKK od osoby (ok. 17 EUR) i można
najeść się więcej niż do syta, siedząc przy stoliku z widokiem na morze.
Svaneke
Warto wybrać się na spacer po Svaneke. Ta malutka miejscowość wygląda
jak z obrazka i jest moją ulubioną na całym Bornholmie. Mały port położony na
malowniczym skalnym wybrzeżu otwiera się na miasteczko. Przechadzając się po
uliczkach, przy których stoją urocze małe kolorowe domy co kilka chwil
napotykamy na kuszące smakołyki. Jest manufaktura czekolady, jedna z
nielicznych piekarni na Bornholmie (klik), browar, z którego piwo można dostać w
sklepach na całej wyspie (klik), a ja polecam w wersji Classic oraz miejsce, w którym można na żywo zobaczyć produkcję cukierków - fascynujące dla dzieci i dorosłych! Dla mnie
jednak najważniejszym przystankiem jest lodziarnia Svaneke Is (klikf). 7 lat temu
spróbowałam tam lodów o smaku lukrecji i zapamiętałam ich smak. Wiedziałam,
że przy pierwszej okazji będę znów chciała ich spróbować. Lidia dostała gałkę o
wdzięcznej nazwie "diament Svaneke" a ja cieszyłam się niezwykle
kremowymi lodami o smaku lukrecji. Niesamowity smak!
Na deszczową pogodę
Jeśli macie pecha i dopadnie was deszcz to nic straconego. Polecam wam
niezwykłe miejsce, jakim jest park motyli w Nexo (klik).
W środku panuje zawsze wysoka temperatura, roślinność przypomina tropikalną
dżunglę, z bliska możemy podziwiać tysiące kolorowych motyli.
Jeśli natomiast to tylko mżawka wygoniła was z plaży to wybierzcie się
pod magiczny wodospad Døndalen na północy Bornholmu. Ciężko uwierzyć, że tak mała wyspa ma tak
różnorodny krajobraz. Na południu ciepłe i piaszczyste plaże, a na północy
wysokie klify i skaliste wybrzeże. Spacer z parkingu pod wodospad trwa 15 minut,
więc nawet jeśli nie chce wam się chodzić, albo wasze dziecko ma akurat focha to warto tam pojechać. Miałam
wrażenie, że jestem w krainie hobbitów.
Slusegaard
To gospodarstwo jest położone
w południowej części wyspy i jest objęte ochroną zabytków. Mieści się w nim
urocza kawiarnia, w której zjemy pyszne kanapki i naleśniki (hit!). Jednak
największą zaletą tego miejsca jest plaża, niemal bezludna. Od gospodarstwa
dzieli ją porośnięta wrzosami łąka, na której wypasają się kozy i owce oraz
punk przecięcia południka i równoleżnika (zapomniałam których... chyba 15E i
55N :D) Plaża jest piękna, czysta, niezbyt szeroka z wydmami, na których można
schronić się przed wiatrem. Ciężko mi było uwierzyć, że w takim miejscu przez
kilka godzin spotkaliśmy zaledwie kilka osób. Raj!
Żniwa
Coś dla
małych fascynatów maszyn rolniczych: oglądanie żniw. Lidia jest zafascynowana
wszelkiego rodzaju pojazdami. W swojej książeczce o autach oglądała traktory i
kombajny. Tylko rodzic zrozumie, jak wielka była jej radość, gdy mogliśmy stać
na polu i przez niemal godzinę podziwiać pracę kombajnu podczas żniw.
Fascynujące :) Bornholm jest najcieplejszy i najbardziej przyjazny turystom
właśnie w sierpniu, w czasie żniw. Woda jest nagrzana i w wielu miejscach można
spokojnie się w niej kąpać, bez morsowego doświadczenia, a w ciągu dnia
temperatura często sięga 25 st, a w słońcu na rozgrzanym piasku nawet jest
cieplej. Wieczory natomiast przynoszą przyjemne ukojenie i można w ciepłym
swetrze z kubkiem herbaty podziwiać zachody słońca.
*wystawki: tak roboczo nazwałam sobie małe szafeczki wystawiane przy gospodarstwach z plonami, które można kupić wrzucając pieniądze do skarbonki. My trafiliśmy na ziemniaki, cukinie, fasolkę i maliny. Wszystko świeżo zerwane i tańsze niż w sklepie.
Ale mieliście fajne wakacje! Wydaje się, że jest tak bardzo Polsko! Chociaż to może moje zboczenie, wszędzie teraz szukam polskości :D Muszę tam kiedyś pojechać, z rowerem!
OdpowiedzUsuńI ta piżamka Lidii, skradła moje serce!
Pozdrawiam!
Słomka
Po tylu miesiącach poza Polską i Europą nie dziwię się, że wszędzie ją widzisz. I to prawda, Bornholm to po prostu piękna wersja wyspy Wolin albo Uznam :)
Usuń