poniedziałek, 14 listopada 2011

30 day Photo challenge: Day 10 coś, co zrobiłam

No tak. Pewnie zbiorę baty za niekonsekwencję. Mam nadzieję, że za opóźnienie mogę się wytłumaczyć bardzo zabieganym weekendem. Zawsze kiedy z mężem jedziemy do rodzinnego miasta nasz kalendarz wypełnia się po brzegi. Obiad u jednych i drugich teściów, spotkania z przyjaciółmi, spotkania z bratem i jego małym szantażystą czyli 1,5 rocznym synkiem, badania lekarskie, zakupy... Ale dzielnie robiłam zdjęcia i zamierzam się podzielić.

W piątek w pociągu do Szczecina zajadaliśmy się zdrowym i niekalorycznym jedzeniem, bo skoro zaczęliśmy chodzić na basen, to szkoda spalone kalorie wypełniać od razu hamburgerem i frytkami :)

W plastikowym pudełku znalazły się marchewki, banany i migdały, które z mężem uwielbiamy. (Ja w ogóle jestem fanką orzechów, ale tylko surowych. Nie lubię ich w ciastach i deserach, w jedzeniu wytrawnym tylko pod niektórymi postaciami. Dlatego właśnie nie lubię rogali świętomarcińskich...)


1 komentarz: