poniedziałek, 9 kwietnia 2012
Co na obiad. Tydzień 2
Poniedziałek: Blätterteigzopf (czyli po polsku warkocz z ciasta francuskiego) faszerowany fetą, mięsem piersi kurczęcia, podsmażaną papryką, cebulą i czosnkiem, wszystko okraczone parmezanem
Wtorek: Risotto bianco podane z piersią kurczęcia oraz liśćmi rzodkwi, a wieczorem grzeszne Frühlingsrollen u Wietnamczyka, które popijaliśmy Bubble Tea (nigdy tego nie pijcie! smakuje jak mydło!)
Środa: Łosoś grillowany z karmelizowaną marchwią i lava cake z toffi
Czwartek: Pyszny krupnik ugotowany przez mamę. Ach te wcześniejsze powroty do domu...
Wielki Piątek: Dziś pościmy.
Wielka Sobota: Dziś też pościmy, ale i tak nie za bardzo jest czas na jedzenie, bo najpierw spacer z psem, szybkie mycie podłóg, zagniatanie kruchego ciasta, a potem pędem do Berlina na oglądanie mieszkania. Mam nadzieję, że uda nam się je wynająć! A w Berlinie jarski falafel w Babelu.
Wielkanoc: Śniadanie u teściów. Co za rozkosz nie musieć nic gotować na Wielkanoc!
PS. Upiekłyśmy tylko słynny sernik mojej mamy, na który przepis podam już wkrótce!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bubble Tea nie smakuje jak mydło :). Choć może trafiłaś na jakieś felerne u kogoś felernego?
OdpowiedzUsuńPiłam u Wietnamczyków. Chyba tylko oni to sprzedają. Strasznie sztuczny aromat i żelatynowe kuleczki. Bleach.
UsuńO rany, i znowu o jedzeniu :pp W czasie świąt mam dość profilu mojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńJa na szczęście się nie przejadłam. Wszystko z umiarem i jestem szczęśliwa.
Usuń