Dziś nie będzie jadłospisu na cały tydzień. Nie będzie też żadnego przepisu. Miały być grudniowe inspiracje i miał być list z Berlina, miał być przepis na makaroniki migdałowe. Ale nie będzie nic z tego...
Będzie za to wiele smutku i wiele łez. Choć za moment wychodzę z domu na imprezę bożonarodzeniową moje myśli zaprząta jedynie jedna sprawa: śmierć. Wiem, to nie jest temat na radosny, świąteczny wpis. Spadła na mnie niespodziewanie, choć mogłam się na nią przygotować. Nie zrobiłam tego, bo kto przy zdrowych zmysłach myśli na co dzień o śmierci... Swojej, bliskich, najbliższych.
Już za kilka dni usiądę do stołu z rodziną, z najdroższymi mi ludźmi i wiem, że za rok może być nas mniej. Będę na pewno mocno trzymała za rękę mojego męża, uśmiechała się do moich rodziców. Na pewno będę się wzruszała przy słuchaniu kolęd i rozpakowywaniu prezentów. Na pewno uronię łzę wzruszenia.
Ale wciąż będę myślała o Tobie, którą nie zawsze rozumiałam, ale zawsze szanowałam i w głębi duszy będę miała nadzieję, że śmierć zgubi Twój adres i za rok spotkamy się znowu.
Życzę Wam dobrych świąt. Cieszcie się nimi. I nie myślcie o śmierci.