piątek, 25 września 2015

Hello Autumn!

Mijają właśnie pierwsze dni mojej ulubionej pory roku. Kończy się lato, a w raz z nim zostanie mi głowa pełna różnych wspomnień. Dziś chciałabym opowiedzieć Wam o kilku z nich, które najbardziej zapadły mi w pamięć. Może znajdziecie dla siebie inspiracje na nadchodzące długie i chłodne wieczory.

Stare miasto w Stavanger.

Kiedy po pierwszym trymestrze odzyskałam siły do życia zaczęliśmy z mężem znów oglądać seriale i dwa wywarły na mnie spore wrażenie. Pierwszy z nich jest niepodobny do niczego, co do tej pory widziałam. Jeśli lubicie klimat Matrixa, ale nie do końca odpowiada Wam wirtualny świat to może Wam się spodobać serial Sense8 (klik po trailer). To przedziwna historia ósemki ludzi, których losy splatają się ze sobą, tak samo jak ich jaźnie. W niewytłumaczalny sposób potrafią się ze sobą komunikować i współodczuwać, pomimo że znajdują się w najdalszych zakamarkach Ziemi. Osiem miast (m. in. Berlin, Seul, Bombaj), osiem zupełnie różnych osobowości i zagadka, która wcale nie znajduje swojego rozwiązania. Na plus dla twórców zaliczam osadzenie części akcji w przepięknym, ale surowym krajobrazie Islandii. Największą rozrywką było odgadywanie miejsc, w których kręcono berlińską część.

Kolejny serial, pomimo że dopiero zakończyło się wyświetlanie jego pierwszej serii już trafił do szufladki z napisem "kultowe". W przeciwieństwie do poprzedniego, Mr. Robot (klik po trailer) jest głęboko zanurzony w wirtualnym świecie, który swoimi mackami obejmuje rzeczywistość. Główny bohater Elliot to niepozorny programista. To co najbardziej mnie zachwyca, to odważna perspektywa, ponieważ wszystko oglądamy oczami Elliota. Wpada on w coraz głębszą paranoję spowodowaną wszechobecną władzą internetu, cyfrowego zapisu danych i ich wykorzystaniem dla/przeciwko demokracji. Intryga toczy się wokół anonimowej grupy hackerów, która stara się zniszczyć największą na świecie korporację. Jednak z każdym odcinkiem fabuła staje się coraz bardziej złożona i tak naprawdę oglądając ostatni odcinek trzeba by zacząć od nowa, aby wszystko dobrze zrozumieć. Smaczku dodaje serialowi dwójka drugoplanowych bohaterów, którzy w wielu scenach rozmawiają ze sobą mieszanką duńskiego i szwedzkiego. Do tego reżyser bawi się wieloma motywami z literatury i popkultury (np. cytaty z Pulp Fiction czy muzyka z Fight Club).


Każdemu, kto kocha bliskość zapierającej dech w piersiach natury polecam wyprawę do norweskiego regionu Rogaland. Znajduje się tam urokliwe miasto Stavanger pełne białych drewnianych domków, ale przede wszystkim niesamowity Lysefjord. Wspięliśmy się na jego najwyższy punkt, aby podziwiać ten widok. Zdjęcie nie oddaje ogromu ponad 600 m ściany wyciosanej jakby wielkim trollowym łomem. W sierpniu była tam świetna pogoda zachęcająca do wędrówek i nawet 7 miesięczne dziecko w brzuchu nie przeszkodziło mi w kilkugodzinnych wyprawach po niesamowitych wrzosowiskach czy fjordach.

Lysefjord widziany z Preikestolen.

Lysefjord

Moje dwie "guilty plesures" ostatnich miesięcy to zdecydowanie Instagram i daily vlogi. Muszę przyznać, że już kiedyś robiłam podejście do Instagrama, ale wtedy kilkodniowe używanie skwitowałam krótkim tekstem "powrót do ery obrazków, czy ludzie nie potrafią już pisać?" i wróciłam do 'tradycyjnego' Facebooka. Jednak zaczął się on zamieniać w coraz większy śmietnik i zaglądam do niego już bardzo rzadko. Właściwie jakby ktoś go wyłączył to nawet bym nie zapłakała. Wy też tak macie? Natomiast Instagram (klik, aby zobaczyć moje zdjęcia) skradł me serce. Jest to miejsce na wykreowaną, cudną wręcz rzeczywistość, ale kto by się tym przejmował :) Znajduję tam całe mnóstwo informacji o miejscach, które planuje odwiedzić, o restauracjach i kawiarniach, w których warto zjeść, to dla mnie codzienna dawka inspiracji kulinarnej. O ile przyjemniejszy jest dzień, kiedy zacznie się go od ładnie podanej owsianki, która nie wygląda jak pasza dla konia? Ciekawie o Instagramie (i Snapchacie) pisze tu Joanna Glogaza z bloga Styledigger. Do tego Instagram stał się moją małą kroniką ciąży i rosnącego brzucha.

(wkrótce pojawi się wpis o moich ulubionych instagramerach)

Nie oglądam właściwie w ogóle telewizji. Raz dziennie o godzinie 20 zasiadam na 15 minut, żeby obejrzeć Tagesschau (wiadomości w publicznej niemieckiej telewizji), więc ekwiwalentem telewizji stały się dla mnie Daily Vlogi, czyli zapis codzienności przeróżnych ludzi. Pierwszym i moim absolutnie ulubionym vlogerem jest Casey Neistat (klik, aby obejrzeć jego vlogi), filmowiec i twórca aplikacji Beme. Na jego kanale polecam nie tylko vlogi, ale właściwie wszystkie filmy (zobaczcie ile mają wyświetleń!!).

Drugi kanał to Uwaga Pies, (klik aby obejrzeć) czyli Amerykanka i Polak, którzy codziennie pokazują wycinek z ich życia w Seulu i Tokio. To powiew egzotyki, która z czasem staje się oswojona. Choć przyznam, że wciąż szokują mnie takie wynalazki jak restauracja w toalecie lub jedzenie żywych (i jeszcze się ruszających!!) macek ośmiornicy. Życie po drugiej stronie kuli ziemskiej jest tak inne, a jednocześnie zupełnie zwyczajne, takie jak w Europie. Polecam na długie jesienne wieczory.

Nie wiem czy też tak macie, ale kiedy długo pracuję przy komputerze to muszę czasami znaleźć coś, co nie jest absorbujące, ale na tyle ciekawe, żeby mózg odpoczął od bieżących zadań. Uwielbiam mapy, więc z ogromnym zainteresowaniem przeglądam Kartografię Ekstremalną. To profil na Facebooku (czy ja nie mówiłam, że z niego już nie korzystam?), na którym pojawiają się ciekawe mapy np. rozmieszczenie ludzi o konkretnym nazwisku w Europie, symulacje ruchu pasażerskiego w USA, mapa czystości wody z kranu w różnych krajach czy nieco bardziej abstrakcyjna mapa uprzedzeń Włochów do jedzenia w innych państwach. Jednak kiedy mój mózg już w ogóle nie funkcjonuje to włączam Flight Radar (uwaga! silnie uzależniające!) i patrzę przez okno na lądujące na lotnisku Tegel samoloty, zastanawiając się skąd wracają ich pasażerowie.

Ostatnio mam problem z ciekawymi blogami. Mam wrażenie, że wciąż czytam te same i nie mogę wyjść z zaklętego kręgu. Czy możecie mi polecić coś ciekawego? 



Wkrótce pojawi się wpis o książkach, które polecam jesienią do czytania z kubkiem herbaty pod kocykiem.