niedziela, 27 lipca 2014

Co na obiad? #23



Poniedziałek: Kolorowy makaron z tartą cukinią, czerwoną cebulą, boczkiem i parmezanem. Szybkie i niezwykle pyszne danie!

Wtorek: Dzień w biegu i podróży do Polski. Do tego upał. Za obiad posłużył mi świeży sok z jabłek. Lubię to, że w Polsce prawie w każdym spożywczaku można dostać takie soki. Zwykle sięgam po marchwiowy, ale akurat nie było.

Środa: Rebel Burger, czyli najlepszy hamburger na  berlińskim Weddingu. Odnajdziecie go w kiosku z lat 50 na skrzyżowaniu ulic Seestraße i Müllerstraße. Prędzej czy później pojawi się wpis o tym świetnym miejscu!

Czwartek: Sałata lodowa z dużą ilością kolorowych warzyw, grillowaną cukinią, grzankami oraz sosem z awokado i jogurtu tureckiego.
*Wieczorem udało mi się upiec szybkie ciasto z morelami i dużą ilością kruszonki (czy wszyscy mężowie są takimi miłośnikami kruszonki??). Miałam bardzo zdezorganizowany (nie przez siebie!) dzień i nagle pojawiło się sporo czasu, z którym nie wiadomo co miałam zrobić, więc upiekłam ciasto.

Piątek: Tak mi posmakował ten makaron z poniedziałku, że zrobiłam go jeszcze raz, z tym że tym razem z prawdziwym włoskim makaronem o wdzięcznej nazwie bavettine i wyglądzie długich glonów :)

Sobota: Dzień na rowerach (wkrótce wpis!). Wybraliśmy się na ponad 60 km wycieczkę. W koszu z prowiantem znalazł się upieczony dzień wcześniej kurczak, świeże owoce i duuuużo wody, bo jechaliśmy w ogromnym upale. Z powodu wysokiej temperatury kurczaka nawet nie tknęliśmy, za to wieczorem pochłonęliśmy go z surówką z kapusty i świeżą bagietką. Jako ciekawostkę powiem Wam, że w Niemczech taką surówkę (kapusta, ocet, cukier, sól i odrobina zielonej papryki) jest nazywana sałatką grecką.

Niedziela: Szkoda nie skorzystać z takiej pięknej pogody, jaką  mamy w Berlinie. Dlatego obiad na łonie natury, a raczej na łonie balkonu i grillowanie. Co grillowaliśmy? Możecie obejrzeć na zdjęciu.




piątek, 25 lipca 2014

Migawki z Berlina: Charlottenburg.

Gdybym miała stworzyć ranking ulubionych dzielnic w Berlinie myślę, że Charlottenburg nie znalazłby się nawet w pierwszej dziesiątce. To była dla mnie zawsze dzielnica zagadka. Z jednej strony przepiękny zamek Charlottenburg z jeszcze ładniejszym parkiem, z drugiej natomiast wypełniona po brzegi turystami ulica handlowa Ku'Damm, na którą żaden berlińczyk nie wybierze się z nieprzymuszonej woli. Są tam cudowne kamienice i urokliwe zakątki jak Litzenseepark, ale też okropne budynki, które nadają dzielnicy nieco przybrudzony charakter, jakby z lat 80. Jedno nie ulega wątpliwości. Charlottenburg jest jedną z bardziej rozpoznawalnych dzielnic, których nie sposób uniknąć, będąc berlińczykiem. Pracowałam na Charlottenburgu w dawnym zamkowym szpitalu. Do dziś w jego piwnicach znajduje się połączenie z zamkiem, które wiedzie pod parkiem. Polecam Wam spacer na tyłach pałacu Charlottenburg, a najlepiej przejażdżkę wzdłuż Szprewy, która leży w bezpośrednim sąsiedztwie.

Dziś zabieram Was na krótki spacer po tej dzielnicy pełnej kontrastów.

Wilmersdorfer Straße to moim zdaniem lepsza alternatywa dla wszystkich miłośników zakupów. Sklepów naprawdę tu nie brakuje, a do tego można tu znaleźć kawiarnie, w których można usiąść i rozprostować nogi obolałe od wielogodzinnych zakupów. Ulica ma formę deptaka, więc w porównaniu do Ku'Dammu nie grozi nam rozjechanie przez jakiegoś szpanującego nowym Porsche mieszkańca dzielnicy.

Wilmersdorfer Straße zarówno dla turystów jak i mieszkańców.

Wilmersdorfer Straße. Warzywniak.

Jeśli znudzą zakupy, zawsze można pokarmić ptaki.
Savigny Platz to miejsce niby na widoku, bo to jedna ze stacji kolejki miejskiej S-Bahn, a jednak nieco ukryte i niedocenione. Są tam dwie rzeczy, które czynią mnie szczęśliwą. Jedna z lepszych berlińskich księgarń, Bücherbogen umieszczona w łukach pod torami. Przeglądając książki można się wsłuchać w turkot przejeżdżających nad sufitem pociągów. Druga rzecz to najlepsza w Berlinie pizza. 12 Apostel (12 apostołów) to jedna z lepszych włoskich restauracji w Berlinie. Mają swoją drugą filię blisko Friedrichstraße. Polecam ich przede wszystkim w porze lanczu, kiedy ceny są do przełknięcia. Moja ulubiona pizza to Jakobus z gruszkami, gorgonzolą i bresaolą, czyli szynką wołową. Cudo!

Stacja S-Bahn Savigny Platz
Księgarnia Bücherbogen

Księgarnia Bücherbogen. Wyćwiczone oko dojrzy fotografkę. :)
Restauracja 12 Apostel

Tuż obok Savigny Platz jest kolejna ulica-symbol Charlottenburga, czyli Kantstraße. Nie znajdziemy przy niej żadnych filozofów, jest za to sporo ekskluzywnych sklepów, wiele knajpek, teatr i inne rozrywki. Im bliżej dworca przy zoo, tym ulica staje się bardziej turystyczna, a mniej snobistyczna. Do tego stopnia, że na końcu możemy udać się na zakupy do lumpeksu Humana, obok którego znajduje się muzeum Beate Uhse. Kto co lubi!


Ekskluzywność nad ekskluzywność. Oto Kantstraße.


Theater des Westens, a w tle nowy hotel Waldorf Astoria.

Przeuroczy zakątek w okolicach Kantstraße. Lotte-Leyna-Bogen.

Lotte-Leyna-Bogen.
Formalnie nie jest to już Charlottenburg, ale naciągniemy lekko granice tej dzielnicy i opowiem Wam na koniec krótko o miejscu, które jest w centrum miasta, a przypomina mi o otaczających Berlin jeziorach i rzekach. A jest to śluza na Szprewie! Znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie parku zoologicznego, a tuż obok niej jest mała knajpka Schleusekrug, z tarasu której można podziwiać stateczki turystyczne unoszące się i opadające w śluzie. Jak dla mnie: bomba!
Śluza na Szprewie w centrum Berlina.

Cały proces trwa może 10 minut. Statki wpływają, woda jest wypompowywana, zapora się unosi i statki odpływają.
Woda jest wypompowywana do bocznego, nieco bardziej dzikiego kanału.

Krótka wycieczka po Charlottenburgu. 
Podobało się?