poniedziałek, 27 lutego 2012

Film. A co to takiego?

Jeśli chodzi o kulturę i sztukę to zawsze istniały dla mnie książki i potem długo, długo nic. Potem pojawiał się gdzieś teatr na równi z muzyką. I tyle. Telewizja i kino mogłyby dla mnie nie istnieć. Oczywiście do chwili, kiedy dostałam pracę na Berlinale. Nie powiem, że nagle rzuciłam się w kinematograficzny wir, ale obcowanie z ludźmi filmu było miłym i pouczającym doświadczeniem. Okazało się, że wiele obrazów porusza mnie niemal tak głęboko jak książki. Tu jeden z przykładów. 


Film miałam szanse obejrzeć na śniadaniu Rise&Shine, które było sponsorowane przez Focus Forward Films, czyli instytucję zajmującą się propagowaniem alternatywnych dzieł. Wcinając croissanta z nutellą obejrzałam niesamowitą historię, która jest mi tak bliska, bo sama jestem żeglarką. Muszę przyznać, że uroniłam słoną łzę nad słodkim rogalikiem. Łzę smutku, ale i radości z faktu, że każdy ma szansę realizować swoje marzenia.

Hilary's straws

4 komentarze:

  1. Za kazdym razem jak piszesz o zaglach czuje uklucie zazdrosci, smutku i tesknoty..Nie plywalam od 10 lat (!!!kiedy to minelo???) i nie wiem kiedy znow uda mi sie poplywac. Mimo ze jestem zwyklym mazurskim zeglarzem tesknie za wiatrem we wlosach i flauta, ktora dopada na srodku jeziora :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Filmu nie widzialam, ale zachęciłaś mnie do tego żeby go zobaczyć :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Filmy o spełnianiu marzeń to mój ulubiony gatunek :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Może uda mi się o zobaczyć ;) Brzmi interesująco, a połączenie morze + marzenia to jedno z najciekawszych.

    OdpowiedzUsuń