Sezon karnawałowy pełną parą. Dla wybrańców, bo mój czas od rana do wieczora wypełnia praca i nauka. Ale nie mam na co narzekać, bo wiedzie mi się doskonale. Sama na imprezy czasu nie mam, ale męża wysyłam, żeby się za naszą dwójkę wybawił.
![]() |
Pan Am Lounge |
Oddałam się wczoraj kilkunastominutowym przemyśleniom. Moja głowa oddaliła się nieco od problematyki zarządzania mediami, porzuciłam też na chwilę wykresy rozrzutu, więc jak to często w takich sytuacjach bywa popłynęłam ze strumieniem świadomości. W pokoju radio mruczy coś przyjemnego, a ja wymalowana, uczesana i ubrana w sukienkę stoję w kuchni nad koszulą męża i cieszę nosek zapachem prasowanej bawełny. Kto nie kocha zapachu parującej bawełny i gorącego żelazka? Nie jestem miłośniczką prasowania, ale czasami muszę sięgnąć po te narzędzie diabła. Koszula wyprasowana, sięgam po sweter i zaczynam się zastanawiać, po co ja właściwie to prasuje?
No przecież! Chcę, aby mój mąż dobrze wyglądał!
No dobrze, ale z jakiego powodu?
To mój mąż, a mój mąż musi wyglądać dobrze.
Nawet z nim nie idę te na imprezę, więc to ktoś inny będzie cieszył oko jego wyprasowaną garderobą. A jeszcze zacznie się do niego jakaś biurowa lafirynda przystawiać! No i na co te całe prasowanie?
Nie puszczę go przecież na imprezę firmową w wygniecionym swetrze i przetartych jeansach!
Kobieto! Zazdrosna jestem i czerwona ze złości jak się za nim oglądają, a jeszcze sama dokładam do ognia. Im lepiej będzie wyglądał, tym więcej się za nim będzie oglądało!
Coś w tym jest.
Ale chyba nie logika.
Ja się cieszę, że L. jest programistą, bo kobiet jest niewiele w tej branzy. A jeśli są to takie przysłowiowe z politechniki (z tym oczywiście żartuję, sama jestem z politechniki, a chyba nie jest ze mną tak najgorzej).
OdpowiedzUsuńHaha, mój małż też jest programistą, ale te panie z działu HR...
OdpowiedzUsuńNa szczęście L. pracuje w dość niedużej firmie, w studiu gier komputerowych, więc mają tam jakieś 3 kobiety ;) A imprezy firmowe są bardzo na luzie, kończą się kupowaniem żarcia w KFC :p
OdpowiedzUsuńNo to mamy kolejny punkt wspólny, bo mój mąż też programista i też ostatnio poszedł na imprezę firmową zamkniętą na 200 osób :) i co i mimo, że mógł wrócić późno - wrócił o 23, bo jak sam stwierdził nie umie się beze mnie dobrze bawić :D a z tym dbaniem o wygląd mam identycznie! Bo co jak co ale to o mnie będzie świadczyło, że nie wyprasowane i jaką to żoną jestem :) a zazdrość hmmm...to bardzo dobra oznaka!
OdpowiedzUsuńHaha! Też sobie zawsze mówię: on pójdzie "wyprasowany" to co sobie o żonie pomyślą?! No ale nie sądzę, że jak ja mam niewyprasowane spodnie to ludzie myślą: "co ona ma za męża?"
UsuńNiestey to pewnie w drugą stronę nie działa :) Tylko raz jedyny w życiu pozwoliłam mężowi wyprasować pranie i co? Nie dość, że jedną mała kupkę prasował w ponad godzinę (ja to robię max 20 minut) to stękał przy tym niemiłosiernie. Never Ever!
UsuńPrzyszła w podartych pończochach - "No co ona ma za męża?! Taki... drapieżny :D" więc czasem nie wiadomo jakie te interpretacje będą. Biurowe lafiryndy powiadasz? Brzmi ostro :D
OdpowiedzUsuńWiesz, ze mną to jest tak, że nawet jak poznam współprawcownice męża i wiem, że urodą nie grzeszą to potem w myślach je wyolbrzymiam do gwiazd porno, które myślą jedynie o tym jak uwieźć mojego męża, haha! Kobieta!
UsuńA choćby to była logika, ale Twoja :) A co ludź, to inna logika ;)
OdpowiedzUsuńPewnie mi się zmieni... :)
Usuńbo to jest chyba tak, że z jednej strony, to najlepiej, żeby poszedł brudny i nieogolony (a jak już ogolony, to koniecznie z jakimś - chociaż małym - zacięciem), żeby się te biurwy za nim nie oglądały; ale z drugiej strony, co biurwy o żonie pomyślą, jak koszula będzie miała choć jedno zagniecenie. ;)
OdpowiedzUsuńLogika i antylogika. Idealnie to ujęłaś :)
UsuńAle takim wygniecionym któraś może chcieć się zaopiekować i wyprasować koszulę :D
OdpowiedzUsuńI tak żle i tak nie dobrze ;)
pozdr.
No to teraz moja teoria upadła już zupełnie! Ach...
Usuńtrzeba się kilka razy w biurze u małża pojawić, zaznaczyć swoje terytorium i może iść na każdą imprezę. Ale trzeba tak wyglądać aby się biurwy ze wstydu za swój wygląd pod biureczka i komputerki schowały.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, ale ja chyba nie jestem aż taką zwolenniczką "obsikiwania" terytorium. Mimo wszystko wierzę w jego zdrowy rozsądek :)
Usuń