środa, 21 marca 2012

Русская душа на кухне, czyli bliny!

Pewnie kiedyś Wam wspominałam o tym, że znam język rosyjski, a kultura Słowian Wschodnich należy to moich zainteresowań. Pod słowem kultura kryje się zawsze coś więcej niż tylko obrazy w muzeach i książki na półkach. Jest jeszcze dusza, która mówi do nas przez codzienność. W Rosji widać to niezwykle dobrze, ponieważ rosyjska dusza jest zaklęta w ich kulinariach. Kuchnia, która powstała w biedzie, mrozie, wilgotnej, ale żyznej ziemi raczy nas swoją obfitością mącznych i mlecznych potraw. Moja ulubiona to сырники, które w Polsce nazywa się syrniczkami lub serniczkami. To małe placuszki z twarogu i kaszy manny podawane z kwaśnymi powidłami i śmietaną. Niestety nie jestem mistrzynią w ich przyrządzaniu, dlatego kiedy mam ochotę na nieco Rosji w mojej kuchni sięgam po sprawdzony przepis na rosyjskie bliny. 

Te drożdżowe placuszki mają długą historię, ponieważ występują w kulturze rosyjskiej od czasów pogańskich, kiedy to witano nimi wiosnę. Dziś obrządek nieco się zmienił i bliny jada się podczas Ostatków, które w Rosji noszą nazwę maslenica. Jest to jeden z tygodni karnawału, który świętuje się hucznie, jedząc tłuste potrawy i pijąc duże ilości alkoholu. Bliny symbolizują słońce, które w czasach pogańskich było zwiastunem nadchodzącej wiosny. Nikt nie oszczędza na dodatkach. Jada się je z rozpuszczonym masłem, kawiorem, wędzonym śledziem, łososiem, mięsem, kwaśną śmietaną, z warzywami a także na słodko. Co prawda mamy teraz Wielki Post, a nie karnawał, ale osobiście uważam, że każda pora roku jest dobra na zjedzenie gorącego blina.


Pierwszy przepis na te placuszki znalazłam w książce Neli Rubinstein. Pisze, że "bliny najczęściej uświetniają jakieś uroczystości. Można je jednak podawać i przy innych okazjach, chociażby podczas eleganckiego obiadu." Jednak Nela nie przepada za smakiem gryczanej mąki, dlatego jej wersja jest całkowicie pszenna. Dla mnie kwintesencją rosyjskich blinów jest ten wyjątkowy smak gryki, który po usmażeniu na oleju roślinnym nabiera intensywności. Bliny je się tylko gorące lub ciepłe. Kiedy przestygną stają się gumowate, ponieważ mąka gryczana jest uboga w gluten. Ja moje po zdjęciu z patelni zawijam w folię aluminiową. Dzięki temu lądują na stole ciepłe i puszyste. Moja ponadczasowa wersja to bliny z wędzonym łososiem, kwaśną śmietaną i szczypiorem, lekko skropione sokiem z cytryny.


Bliny rosyjskie

Rozczyn:
15g świeżych drożdży
1 łyżeczka cukru
szczypta soli
1/3 szklanki ciepłej wody

Ciasto:
4 żółtka i 4 białka
2 szklanki (250ml) mąki (jedna gryczanej, druga pszennej)
1 i 1/2 szklanki ciepłego mleka pełnotłustego
6 łyżek masła o temperaturze pokojowej
1 łyżeczka cukru
szczypta soli

Rozczyn przygotować 15 minut przed mieszaniem ciasta. Białka ubić na sztywną pianę. Obie mąki wsypać do dużej miski, zalać ciepłym mlekiem i dokładnie wymieszać. Dodać resztę składników oraz rozczyn i mieszać tylko do połączenia wszystkich składników. Nie chcemy, aby ciasto było twarde, dlatego mieszamy krótko. Na koniec dodajemy pianę i delikatnie ją wprowadzamy w ciasto, tak aby masa była gładka. Odstawiamy pod przykryciem na ok. 1,5 h. Po tym czasie rozgrzewamy na patelni olej roślinny (ja używam słonecznikowego tłoczonego na zimno) i smażymy na średnio wysokim ogniu po 1,5 minuty z każdej strony. Bliny muszą być miękkie w środku i lekko brązowe na zewnątrz.

Smacznego!



14 komentarzy:

  1. Dzieki za przepis, bede probowac. Wygladaja pysznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam! Sycący pyszny obiad, a Ty masz dostęp do cudownych ryb! Nie wiem tylko jak z mąką gryczaną. Ja w Berlinie dostaję ją w rosyjskim sklepie, bo ona nawet nie jest zbyt popularna w Polsce... A szkoda.

      Usuń
  2. O, wygląda smakowicie.
    Jestem pod wrażeniem że znasz jeszcze język rosyjski! Z tego co się zorientowałam to znasz niemiecki i angielski tak? Może jeszcze jakimś władasz? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam jeszcze łacinę :-) Ale jeszcze w nim nie konwersowałam, :P więc nie wiem za bardzo jak określić stopień mojej znajomości. Cezara i Cycerona czytam :-)

      Usuń
  3. Ile ciekawych rzeczy można się dowiedzieć ;) A bliny wyglądają bardzo smacznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta Neli to fajna kobita była, bo wszystkie babki które umieją gotować to fajne babki ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej. Ostatnio patrzyłem na tę książkę u mamy w domu. Polecasz się z nią bliżej zaznajomić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta książka jest o tyle wyjątkowa, że oprócz przepisów opowiada historię różnych potraw i życia Neli Rubinstein, podpowiada jak szukać świeżych składników. Jest w niej mnóstwo rysunków, które pokazują np. jak składać krokiety, jak kleić pierogi itp. Często w przepisach pojawiają się miary na oko lub miary niekoniecznie używane w Polsce, więc polecam tę książkę dla kogoś obytego w kuchni. Jest podzielona na kilka działów m. in. zupy, sosy, przekąski, potrawy z różnych typów mięs jak i te jarskie. Bardzo lubię tę książkę. Można do niej sięgnąć za równo z myślą o ugotowaniu czegoś, ale też jak do beletrystyki.

      Usuń
  6. Wczoraj jadłam swoją dietetyczną wariację na temat blinów. Placuszki z otrębów, jajka, przypraw i jogurtu greckiego smażone bez tłuszczu. Zamiast śmietany też jogurt grecki. Na pewno nie są tak smaczne jak Twoje, ale jako urozmaicenie diety ujdą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mi brzmi trochę jak otrębusie z diety Dukana! Już to przerabiałam... Zdecydowanie wolę niepostną wersję z dużą ilością kalorii :-)

      Usuń
  7. bliny z mąką gryczaną,kusząca propozycja:)na Wielki Post też się nada,w uszczuplonej wersji,np.z gotowanymi warzywami i jogurtem albo kapką miodu,tak niewiele do szczęścia potrzeba,a w wiosennej aurze to już w ogóle;)
    PS rosyjski,to musi być arcytrudny,kiedy słyszę kogoś władającego takowym od razu włącza mi się czerwona lampka i tylko w tył zwrot jest polecany;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Smakora mi narobiłaś na dobranoc. A bliny tylko raz w życiu jadłam...

    OdpowiedzUsuń
  9. przypomniały mi się moje lekcje języka rosyjskiego, to taki śpiewny język :))

    OdpowiedzUsuń
  10. O jak ładnie wyglądają :) Zdolna ta dziewczyna bez matury. Trzy języki zna, gotuje a jak trzeba zatańczy i zaśpiewa. :)

    Pozdrawiamy z Azji

    OdpowiedzUsuń