wtorek, 10 kwietnia 2012

Jak jeść, żeby przeżyć. :-)

Pewnie pamiętacie, jak Wam marudziłam, że musiałam z mamą włożyć ogrom pracy w przygotowanie wieczerzy wigilijnym w zeszłym roku. To były pierwsze rodzinne święta po moim zamążpójściu. Aby w przyrodzie była równowaga Wielkanoc organizowała teściowa ze szwagierką (umówmy się... głównie to jednak kobiety rządzą w polskich kuchniach), więc ja z mamą miałyśmy bardzo ambitne zadanie, aby upiec sernik. Na nasze potrzeby domowego świętowania ugotowałyśmy jeszcze żurek, upiekłyśmy szynkę i przygotowałyśmy pyszną sałatkę z selera naciowego, ananasa, płatków migdałowych i piersi z kurczaka. No i nie obyło się bez mazurka. W tym roku wyszperałam tradycyjny polski przepis na ciasto kruche do mazurka i zdecydowałam się na pieczenie z gotowanym żółtkiem. Efekt był niesamowity, ponieważ ciasto wyszło ekstremalnie kruche i delikatne jak piaseczek. 

Co do piaseczku... To jak co roku od 8 lat wybraliśmy się w Wielkanocny Poniedziałek nad morze. Prognozy nie były zbyt obiecujące, jednak pogoda dopisała. Było chłodno, ale słonecznie i bezwietrznie. A dzień wcześniej w Wielkanocne popołudnie poszłam z mężem na przechadzkę do pięknego szczecińskiego parku, aby wszystkie wielkanocne łakocie miały szansę ułożyć się w naszych brzuchach. Zachód słońca, śpiewające ptaki, kaczki w tęczy z wody z fontanny i resztki zaskakującego śniegu. Wielkanoc była w tym roku bardziej jak Boże Narodzenie, ale nie próbuję się kłócić z naturą. 

Zawsze kiedy słyszę o świątecznym obżarstwie to zalewa mnie zimna krew. To prawda, że w Polsce tradycja nakazuje mieć suto zastawiony stół i co to by goście pomyśleli, gdyby ich podjąć tylko jednym rodzajem pieczystego i suchą drożdżówką. Ameryki nie odkryję, ale wydaje mi się, że między meandrami szynek, jajek, bab i mazurków jest jeszcze miejsce na miłą rozmowę, wymianę uśmiechów, podkarmianie psa, który leży pod stołem. Nikt nie nakazuje jedzenia ton smakołyków. A jeśli nie potrafimy się powstrzymać to zawsze można odpokutować spacerem, nawet w zimny wietrzny dzień, a przyjemność z powrotu do domu i łyk ciepłej herbaty będą jeszcze większe.

Wielkanocny poranek.


Setki platanów czekają na wiosnę

A ja razem z nimi.


Park Kasprowicza

Wielkanocny poniedziałek
Tradycyjna wielkanocna wycieczka nad morze.

Nie ma nic bardziej kojącego niż widok tafli morza.

18 komentarzy:

  1. Szczecin :D
    niech już zrobi się zielono ;)
    piękne tulipany

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym roku się nie przejadłam :D Bardzo lubię białe tulipany i nawet chcialm dziś kupić ale były tylko żółte. A ostatnie zdjęcie... to jak zejście do mojego osobistego raju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś lubiłam tylko żółte tulipany. Każde inne były jakby pogwałceniem idei tulipana, jednak ta wiosna należy zdecydowanie do białych. W Berlinie 10 sztuk kosztuje niecałe dwa euro, więc zawsze goszczą u mnie na stole :-)

      Usuń
  3. Obżarstwo było, ale i tym większy zapał do spacerów, tanecznego imprezowania i innych przyjemnych sposobów do spalania kalorii ;-P

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. No właśnie... Kiedy je odwiedzisz? Wciąż czekam na Twoją wizytę, niekoniecznie w Szczecinie, ale może w Berlinie?

      Usuń
  5. U mnie niedziela była obfita w jedzenie, do tego wizyta u dziadków, gdzie zawsze się nasłucham, że niedożywiona jestem ;) Ale za to wczoraj szaleliśmy na nartach, po których jedzenie zupełnie inaczej smakuje.
    Piękne tulipany, i zazdroszczę takiego nadmorskiego spaceru :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Północ jeździ podczas Wielkanocy nad morze, a Południe jeździ w góry :-) A co do babć i ich złotych rad to wydaje mi się, że dla nich jest się zawsze albo za chudym albo za grubym, a nigdy w sam raz. No trudno, ważne, że nam jest tak dobrze :-)

      Usuń
  6. Ostatnie zdjęcie cudne ;)
    Jak pierwszy raz zajrzałam na Twojego bloga to myślałam że masz z 17 lat ;p
    jesteś bardzo ładna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi schlebiają takie komplementy. :-) Dziękuję!

      Usuń
  7. Szczecin-Berlin? :) W ubiegłym roku też byliśmy nad morzem w Wielkanoc, ale w tym to już stchórzyliśmy. Tylko krótka wyprawa po najbliższej okolicy. Do platanów nie dotarliśmy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba być twardym, nie bać się zimna i nosić szpilki! Motto na wielkanocną niepogodę.

      Usuń
  8. Tak mi się tutaj spodobało, że przeczytałam caleeeego twojego bloga;)
    Będę tutaj zaglądać regularne ! ;):)

    http://a-little-princess-pl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. pies jest cudowny! :)))
    a u mnie - na Mazurach - śniegu nie było, więc tak bardziej wielkanocnie. :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem dlaczego u nas spadł śnieg, ale muszę przyznać, że dodał uroku Wielkanocy. Tym bardziej to dziwne, bo Szczecin uchodzi za polski "biegun ciepła". No, ale kto by tam Matkę Naturę rozumiał :)

      Usuń
  10. Moja mama zawsze powtarza, że prawdziwe kruche ciasto robi się z ugotowanym żółtkiem :). Sama jeszcze nie próbowałam, ale wszystko jest do nadrobienia ;).
    Spacery w święta to podstawa! :)
    Mam podobnego psiaka :)
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń