O ironio! Przeczytałam ten tekst w EuroCity i od razu chwyciłam za pióro, pardon, za komputer i o to co powstało.
Michał Witkowski |
Przede wszystkim dzielę to, co mówi
Michał Witkowski przez 3. Albo nawet przez 4. Tak samo robię przy okazji
felietonu „O nienawiści do Niemców”. Jakiś czas temu byłam na spotkaniu
autorskim z pisarzem, na którym otwarcie się przyznał, że jest nałogowym
kłamcą. Chyba pozostanę przy tej wersji.
Oczywiście każdy ma prawo nie lubić Niemców,
choć w Polsce jest to stwierdzenie politycznie niepoprawne. Bo co by się stało,
gdyby Michał Witkowski powiedział, że nienawidzi Farerów albo mieszkańców Burkina
Faso? Każdy ma prawo nie lubić Niemców, pozornego ładu i porządku, który
charakteryzuje ich kraj, dokładności z jaką pracują i protestanckiej karności.
Może zdarzyć się, że nienawidzącym jest ekscentryczny polski pisarz, który
eufemizmami „zniemczony Polak”, Oświęcim, „ćwierć-emigrant” gra na emocjach
czytelników.
Wydaje mi się, że problem polega na tym, że
żyjąc w Polsce, w kraju, w którym dobrze
wykonana praca nie jest doceniana, gdzie wybitnymi charakterami się pogardza,
gdzie niemal nikt nie widzi nic złego w wyrzucaniu petów i butelek przez okna
pociągów, gdzie nie respektuje się czyjejś wolności, gdzie człowiek czytający
książki uchodzi za „inteligenta” trudno jest zaakceptować fakt, że jest takie
miejsce na tym świecie, gdzie ludzie dobrowolnie oddają pieniądze na fundacje
literackie, aby te mogły zapraszać ekscentrycznych pisarzy, aby ci potem mogli
pisać, że nienawidzą Niemców. Taka kolej rzeczy z tymi pisarzami, ale wydaje mi
się, że Stasiuk w książce „Dojczland” pokusił się przynajmniej na nieco pogłębioną
analizę Niemców. Zdanie z tej książki, które zapadło mi najbardziej w pamięć
mówiło, że Niemcy to jedyny kraj na świecie, który byłby lepszy, gdyby wszyscy
jego mieszkańcy wyjechali z niego na wakacje. Witkowski za to bezceremonialnie
się rozprawia z sąsiadami, stwierdzając, że polubiłby ich gdyby byli głupi i
źli.
Michał Witkowski i Dorota Masłowska na spotkaniu autorskim w księgarni Buchbund w Berlinie. |
Niemcy nie są ani głupi ani źli, do tego mówią
po angielsku i (o zgrozo!) po niemiecku, co przyprawia Witkowskiego ciarki.
Przyznam, że nie mogłam uwierzyć, że ktoś jawnie przyznaje się do tego, że nie
zna języka obcego i przeszkadza mu, że inni są od niego bardziej sprawni
językowo. Może w tym szaleństwie jest metoda, ale ja jej nie odnajduję i
proponuję panu Witkowskiemu udanie się na kursy językowe i czytanie literatury
w językach obcych. Panie Michale! Proszę zacząć od angielskiego, wszak to
lingua franca XXI wieku, ale może warto by było pomyśleć nad nauką
niemieckiego? Zaskakująca jest pewna rzecz. Zarówno Stasiuk i Witkowski nie
odnaleźli się w Niemczech, gdzie ich książki są ochoczo tłumaczone i szeroko
komentowane. Natomiast Jurij Andruchowycz czuje się tu jak ryba w wodzie i na
swoich odczytach nie potrzebuje tłumacza. Po prostu nauczył się niemieckiego.
Niezwykle zaskakujące, ale jakże skuteczne.
Michał Witkowski w Buchbund Berlin |
Dziwne. Hipokryta jaki czy co ?
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym "ech, szkoda gadać", ale się nagadałam sama. Ale mnie zdenerwował, ale lekarz mi mówi, że mam za niskie ciśnienie, więc może wyjdzie mi na dobre? Idę kontynuować mój dzień na opak!
UsuńWow! I takiego sie czyta...
OdpowiedzUsuńZatkało mnie. Może miało. Zwłaszcza, że Polityka to wypuściła.
OdpowiedzUsuńTrochę dziwne, że z trzynastoletnim stażem wizyt w Berlinie, autor z nikim się jeszcze nie zaprzyjaźnił.
Cały czas mam nadzieję, że to nędzna, ale prowokacja...
Usuńja myślę ze to prowokacja
UsuńPo co Witkowski przyjeżdżał, skoro mu się nie podoba w Niemczech? Może chciał polubić ? Stwierdził, że nie da rady, więc pisze, że już koniec z tym przyjeżdżaniem.
OdpowiedzUsuńJeśli to nie prowokacja, rzeczywiście przyjeżdżać przestanie.
Co do języka. On nie pisze, że nie zna angielskiego, tylko, że Niemcy znają ten język lepiej. Bo oni we wszystkim są doskonalsi. Za to dusza u nich niesłowniańska i pewnie o to chodzi, w największym skrócie.
czytałam już dawno temu Stasiuka i jego dzieło Dojczland, cała książka była napisana w bardzo monotonnym, nieco nudnym i pragmatycznym brzmieniu w takim jakim on postrzegał Niemcy, pamiętam jak utkwiło mi w głowie jego zdanie, że nigdy nie widział płaczącego Niemca.
OdpowiedzUsuńdodam jeszcze tylko, że mało kogo interesuje jacy są Niemcy i chyba tylko Polaków to zastanawia żeby aż o tym pisać
UsuńHmmm, ciekawy temat. Aż mnie korci, by coś napisać.
OdpowiedzUsuńJestem 50+, wychowałam się na wojennych wspomnieniach rodzinnych o Niemcach (nie muszę chyba dodawać, że były to wspomnienia wyłącznie złe) i cóż ja mam rzec?
Jeśli można, też będę niepoprawna - ja również, jak pan Witkowski, nie lubię.
Ba, nienawidzę Niemców. Jest to nienawiść genetyczna. Tak wielka, że nawet zapisałam się parę lat temu na kurs niemieckiego, a jak lektor spytał mnie, dlaczego, to odparłam dumnie, że język wroga trzeba znać. Teraz kiepsko mówię, ale przynajmniej mogę ich podsłuchiwać, jak ich spotkam w tym naszym Jewrosojuzie.
I powiem tak: ja nie mam kompleksów wobec Niemców. Z wielu powodów, ale poruszę tylko ten najważniejszy językowy. Podpowiem panu Witkowskiemu, że też nie powinien mieć, że oni znają angielski lepiej od nas, bo oni są z germańskiego kręgu słowiańskiego, a my nie. Im jest tak samo blisko do angielskiego, jak nam do rosyjskiego czy innego słowiańskiego. Więc koniec z kompleksami językowymi, czcigodny autorze!
Przepraszam, że się tak tutaj Pani rozpisałam, może nawet nie do Pani adresując te moje rozmyślania, ale do Pana W. Ale tak jakoś mnie Pani wpis zainspirował.
Ale, na koniec, jestem ciekawa, dlaczego mówienie o nienawiści Polaków do Niemców miałoby być niepoprawne politycznie?
Zawsze było i jest poprawne. Jest takie stare przysłowie: "Jak świat światem, nie będzie Polak Niemcowi bratem" czy jakoś tak. I "nie będzie Niemiec pluł nam w twarz i dzieci nam germanił..."
A dzieci to oni nadal germanią z rozkoszą. Do tego stopnia, że polscy rodzice muszą mówić ze swoimi dziećmi po niemiecku. We własnym domu. Znam takie rodziny...
Oj, zaskoczyła mnie "polityka", może wrócę jeszcze do jej lektury?
Pozdrawiam!
szczerze, to inaczej odbieram tekst Witkowskiego, szczególnie, że ostatnio moja druga połowa poznała się z nim osobiście i trochę inaczej klaruje się jego postać.
OdpowiedzUsuńJa traktuję ten tekst ironicznie, prześmiewczo - szczerze? coś w stylu "kurde, jesteście tacy super, że jest nam wstyd i przez to was nie lubimy". rozumiem też może dlatego, że wpadając do Niemiec i Berlina (który uwielbiam i chętnie bym tam zamieszkała) - denerwuję się, że u nas nie jest tak ładnie, czysto, schludnie. Z angielskim jedynie "problem" jest w Berlinie, poza Berlinem nie było wcale mi tak łatwo anglojęzycznych Niemców znaleźć (czasem w sklepie wołano osobę, co znała lepiej angielski i okazywała się Polakiem ;]). Nie traktowałabym tego tak superserio, od razu odebrałam to jako ironię i śmiech, że te Niemcy to paskudy, bo za dobrze człowiekowi robią, nie to co olewatorscy Polacy ;] i to nie metoda, a trochę prawda, że właśnie to nas mierzi w sąsiadach - że my się ogarnąć nie umiemy
to oczywiście tylko moja interpretacja ;]