wtorek, 16 września 2014

Bejte Ethiopia

Nigdy jeszcze nie byłam w Afryce i nigdy nie jadłam jedzenia pochodzącego z tego kontynentu. Podejrzewam, że różnorodność jest podobna do europejskiej. Wiem jedynie co jada się na północy Afryki, ze względu na dużą liczbę osób z tego regionu mieszkającą w Berlinie.

Ostatnio niespodziewanie miałam okazję skosztować kuchni etiopskiej i od razu mogę powiedzieć, że to na pewno nie koniec moich przygód z tą kuchnią! Restauracja Bejte Ethiopia z zewnątrz nie wygląda zachęcająco, nieco lepiej niż znajdujące się w pobliżu kioski czy kebaby. Jednak w środku to zupełnie inny świat. Z kuchni unoszą się aromaty najbardziej egzotycznych przypraw, a posiłki spożywa się przy okrągłych małych stolikach ze wspólnego talerza.

Okrągły stolik jeszcze przykryty.



Zamówiliśmy mniej więcej wszystko co oferuje restauracja: marynowaną jagnięcinę, długo gotowaną wołowinę w pysznym, ostrym sosie, soczewicę z serem, ziemniaki w paprykowym sosie, ostre surowe pomidory, udka z kurczaka w niesamowitej mieszance przypraw (chyba nawet kości nią smakowały!), do tego smażoną wieprzowinę, która ze wszystkiego chyba najmniej przypadła mi do gustu. Wszystko znajduje się na ogromnym placku (na czym oni go smażą??), który po pierwszym kęsie wzbudził moje ogromne zdziwienie. Wyglądał jak grubszy i miększy naleśnik, natomiast w smaku był kwaśny. Nie miał w ogóle cytrusowego posmaku, dlatego stawiałam na ukiszoną mąkę. Wiele się nie pomyliłam, gdyż indżera, bo tak nazywa się ten placek, wytwarzany jest z mąki z miłki abisyńskiej, którą odstawia się do sfermentowania. To był naprawdę wyjątkowy smak i wciąż nie wiem czy mi odpowiadał czy nie.



Całość popijaliśmy znakomitym winem o nazwie tedż. Wino to raczej taka robocza nazwa, ponieważ napój powstaje z miodu i mieszanki roślin. Obawiałam się, że będzie zbyt słodkie i ciężkie, jednak wino jest lekko musujące i ma słodko-kwaśny smak.

Tedż - etiopskie wino miodowe
Na koniec podeszła do nas jedna z pracownic z prażącą się w małym garnku kawą i zaproponowała typowy etiopski napój, czyli ekstremalnie czarną moccę. Ja odmówiłam, ponieważ nie pijam kawy, ale zapach był obiecujący.

Polecam etiopskie restauracje na wizyty z przyjaciółmi, przy których nie boimy się jeść rękoma i pobrudzić brody. Atmosfera jest zdecydowanie rodzinna, kelnerzy wciąż uśmiechnięci donosili nam kolejne smakołyki.

Co by tu zjeść? 

Bejte Ethiopia 
Zietenstrasse 8
10783 Berlin Schöneberg


PS. Pomimo różnic w smaku przypomina mi to jedzenie w Indiach, gdzie również nie szczędzi się chilli, a ciało następnego dnia pachnie kminem i kardamonem.

2 komentarze:

  1. Placek to indżera (injera), wypieka się ją z teffu odstawionego do sfermentowania, trudna do odtworzenia w naszych warunkach (uwzględniam to że żadna z nas nie mieszka w Polsce).
    Pozdrawiam i gratuluję, dużo szczęścia dla Was :-)

    OdpowiedzUsuń