wtorek, 5 sierpnia 2014

Co na obiad #24

Leczo z chorizo. 


Poniedziałek: Leczo z chorizo. Ta kiełbaska to jest chyba absolutnie ulubiona przekąska mojego męża. Nie dość, że uwielbia ją w leczo, na kanapkach, to po imprezie jest w stanie otworzyć lodówkę, chwycić jej pęto i skonsumować w dwie minuty!

Wtorek: Risotto z groszkiem i tartą cukinią. No i oczywiście nieodłącznym parmezanem. Małym urozmaiceniem było dodanie świeżej mięty. W ogóle uważam, że groszek i mięta to idealna para. Poznałam je w knajpce Tel Aviv w Warszawie. Jedno i drugie polecam.

Środa: Sałatka z rukoli, grillowanego ananasa i grillowanej piersi kurczaka. Do tego cytrynowy sos jogurtowy. Małym bonusem jest fakt, że obiad przygotował mój mąż :)

Czwartek: Dzień niezwykle zapracowany, bo udało mi się oskrobać drewniane drzwi ze stu warstw farby olejnej, pojechałam do jednej i drugiej pracy. Dlatego obiad szybki, ale smakowity. Makaron z pomidorami, cukinią, papryką i parmezanem. Proste i pyszne!

Piątek: Dzień w drodze z Berlina do Szczecina, czyli luksus, bo nie muszę gotować. Oczywiście z drugiej strony takie bieganie przed wyjazdem nie daje zbyt dużego wyboru jeśli chodzi o jedzenie. Wybraliśmy się z mężem na azjatyckie jedzenie do dworcowego baru asiagourmet. Jak na takie miejsce, po którym człowiek spodziewa się najgorszego, to jest to całkiem niezły wybór. W ofercie mają naprawdę różnorodne potrawy, nie tylko ryż w pięciu smakach. Ja wybrałam bunbo, wietnamski makaron ryżowy z wołowiną marynowaną w trawie cytrynowej, ze świeżymy warzywami i orzechami. Mój mąż wziął potrawę, której nazwy nie pamiętam, ale jest to pyszny makaron z wołowiną lub kurczakiem, w dość ciężkim, ale niezwykle apetycznym sosie.

Sobota: Viva kuchnia polska! Czyli placki ziemniaczane. Ja moje jem z kwaśną śmietaną. Czasami dodaję cukier, za to mój mąż je z kapuśniakiem albo keczupem! Nie do pomyślenia dla mnie. A z czym Wy jecie placki ziemniaczane?

Niedziela: Taki upał, że nic nie zjadłam. Wracałam do Berlina autem w tak ogromnej burzy, jakiej chyba nigdy jeszcze nie doświadczyłam. Te lato zapewnia naprawdę ekstremalne doświadczenia pogodowe. Wypatruję już pierwszych oznak jesieni.

5 komentarzy:

  1. Placki ziemniaczane ze śmietaną, oczywiście! ;)
    Chyba, ze jest to wielki placek z sosem paprykowo-mięsnym ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomniało mi się, że lubię też draniki, czyli wschodnioeuropejską wersję tych placków. Na Ukrainie je się je np. z gotowanym kurczakiem, zapieczone z żółtym serem, a w Rosji np. z ogórkami kiszonymi. Mmmm... :) ale placków z keczupem wciąż nie rozumiem.

      Usuń
  2. Ja w tę niedzielę wracałam dla odmiany z Berlina do Szczecina pociągiem. Właśnie zaczęła się największa ulewa. Pociąg zatrzymał się na końcu peronu, gdzie nie ma dachu! (Ba, ale ja przynajmniej za parę chwil miałam znaleźć się w domu - a co mieli powiedzieć ci, co potrzebowali przedostać się, z walizami, na inne perony kładką nad torami?) Potem znowu biegiem po deszczu i kałużach do autobusu (taksówki się nie dało zamówić - bo na ten sam pomysł wpadł cały Szczecin).
    W tym momencie z zachwytem wspomniałam Berliński dworzec Gesundbrunnen, gdzie po prostu wysiadam z pociągu, przechodzę kawałek schodami i tunelem - i wsiadam w metro.

    Pozdrawiam, Autumna

    OdpowiedzUsuń
  3. Grillowany ananas brzmi frapująco :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Polecam wcześniej go posmarować odrobiną syropu klonowego. :)

      Usuń