wtorek, 12 sierpnia 2014

Co na obiad #25



Poniedziałek: meksykańskie leczo dla pracowników :) Tata pomagał nam pozbywać się gruzu po remoncie mieszkania, więc przygotowałam sycący posiłek. Czosnek i cebula podsmażone na patelni, do tego cukinia, papryka, świeża kukurydza, czerwona fasola i pomidory bez skórki z bagietką. Wszystko sowicie doprawione pieprzem kajeńskim i mielonym kminkiem.





Wtorek: Makaron ze szpinakiem z jajkami, obwicie doprawiony czosnkiem i parmezanem.

Środa: Miała być sałatka Cezar, ale podczas wizyty w warzywniaku trafiłam na polską fasolkę szparagową i stwierdziłam, że powinnam wesprzeć krajowy eksport i akcję #jedzjabłka, bo w niej nie tylko o jabłka przecież idzie. Zatem fasolka z kolorowymi warzywami, piersią z kurczaka podana z sosem z mango i jogurtu. Do tego ciasto z również polskimi śliwkami z niemieckiego warzywniaka. Śliwki już są bardzo dojrzałe. W tym roku jesień zawita do nas chyba szybciej niż zwykle...

Czwartek: Dziś dzień rozpusty, czyli pizza w pobliskiej pizzerii. Już zapomniałam jak przyjemnie jest czasami zjeść samotnie posiłek, poczytać przy nim książkę i nie musieć z nikim o niczym rozmawiać. Chociaż nie jestem miłośniczką samotnego jedzenia.

Piątek: Flammkuchen, czyli tradycyjny niemiecki/francuski/alzacki placek, do którego prawa roszczą sobie obie nacje. Historia jego powstania jest bardzo ciekawa. W nazwie pojawia się słowo "płomienie", jednak placek nie jest ani ogniście ostry ani pieczony na wolnym ogniu. W czasach pieców piekarskich opalanych drewnem, aby sprawdzić czy została osiągnięta prawidłowa temperatura wrzucano na rozgrzany kamień cienko rozwałkowany placek z resztek ciasta chlebowego i wyciągano po 5 minutach. Jeśli za mocno się przypiekł, należało odczekać jakiś czas, aby temperatura nieco spadła. To taki rodzaj paska lakmusowego dla piekarzy. Dziś podaje się go tradycyjnie z tłustą śmietaną i boczkiem. Czasami widzę wersję na słodko, ale przyznam, że w ogóle do mnie nie przemawia. To trochę jakby słodzić jajecznicę...

Sobota: Käsespätzle, czyli znów tradycyjna potrawa, tym razem z niemieckiego regionu Szwabia. Uwielbiam te małe kluseczki z mąki, jaj i wody. Kupne mają się nijak do robionych w domu. Odkryłam ostatnio specjalną mąkę do wyrobu szpecli i stwierdzam, że robi ogromną różnicę. Käsespätzle to wersja z serem. Tuż po ugotowaniu kluseczki wrzucamy do formy, mieszamy ze starkowanym emmentalerem, podsmażoną cebulką i szczypiorkiem, wstawiamy do gorącego piekarnika na 10 minut i gotowe!

Niedziela: Udko z kurczaka marynowane w miodzie i musztardzie. Po upieczeniu ma pyszną skórkę, której nikt nie jest w stanie się oprzeć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz