czwartek, 14 sierpnia 2014

Weekend w Berlinie

Odkąd zamieszkałam w Berlinie mnóstwo ludzi pyta mnie o to, co warto tu zobaczyć podczas weekendowego wyjazdu. Przyznam, że nie jestem miłośnikiem zwiedzania i oglądania "must-see". Lubię przyjechać do miasta i poczuć jego atmosferę i głęboko wierzę, że nie da się tego zrobić w kolejnej katedrze, muzeum czy pod pomnikiem nieznanego nam króla. 

Widok na Berlin z Allianz Tower

Brama Brandenburska czy słynna aleja Unter den Linden nie zachwycają swoim urokiem, na wieżę telewizyjną lub na kopułę Reichstagu można się dostać jedynie po wcześniejszej rejestracji w internecie lub po odstaniu w kolejce. Jednak jest wiele innych atrakcji, które Berlin ma do zaoferowania, dzięki którym lepiej zrozumiecie te miasto i jego mieszkańców.



1. Wyścigi konne! Przez niektórych znienawidzone, jednak ja uważam, że to niezwykle szlachetny sport. W Berlinie arystokratycznej otoczki, jest za to niezwykle miła i piknikowa atmosfera. Są też panie w ładnych kapeluszach oraz smakołyki z całych Niemiec i Austrii. Trudno sobie odmówić kiełbaski czy Quarkkeulchen (twarogowe pączki). Ja do hazardzistów nie należę, ale lubię się poemocjonować z bilecikiem obstawionego konia podczas biegu. Obiekt Hoppegarten jest niezwykle malowniczo położony w środku lasu, ale bez problemu można do niego dojechać S-Bahnem z centrum miasta. Świetna opcja na spędzenie miłego dnia na świeżym powietrzu.


Hoppegarten

2. Arminushalle i Halle IX. Pierwsza jest na Moabicie (jeszcze taka trochę nieodkryta, dlatego fajna, bo turystów w niej nie uświadczysz) a druga na Kreuzbergu, zdecydowanie bardziej hipsterska i nastawiona na jedzenie z całego świata. Obie to hale targowe, typowe dla Berlina. Uwielbiam atmosferę zakupów i jedzenia w takich halach. Dla mnie wygrywa Arminiushalle, bo jest taka mieszczańska, można w niej zamienić parę słów ze sprzedawcą świeżego masła lub przekąsić berlińskie specjały. W soboty można tam rano zrobić zakupy, po czym zasiąść sobie przy dużym śniadaniu, a ktoś tam będzie przygrywał na skrzypcach i fortepianie. W drugiej hali natomiast są popularne czwartkowe targi smakołyków i jedzenia z całego świata. 

3. Zdecydowanie przepłynięcie się jednym z berlińskich promów. Ale nie tymi w centrum, dla turystów. Polecam te z komunikacji miejskiej, które pływają w nieco mniej oczywistych miejscach, wożąc mieszkańców z jednego na drugi brzeg. Linia F10 pływa po chyba najbardziej znanym berlińskim jeziorze Wannsee. W słoneczny dzień spod stacji S-Bahn Wannsee można wybrać się na drugą stronę jeziora i w obskurnej, ale typowej dla wschodniego Berlina knajpce napić się piwa i wrócić godzinę później na jedną z plaż po drugiej stronie Wannsee. Dla naprawdę wytrwałych polecam prom F12, jest poza terenem zainteresowań turystów. Warto zacząć w Friedrichshagen, bo pomimo że to dzielnica Berlina to jest tam trochę jak w przedwojennym miasteczku. Nie ma tam co zwiedzać, ale fajnie się przespacerować. W soboty lub niedziele z dni weekendu jest tam fajny Flohmarkt, czyli pchli targ. A prom pływa po Mügglersee, przy którym jest plaża, świetne leśne ścieżki rowerowe i przemiłe restauracyjki utrzymane w lekko kurortowym klimacie. Można też zobaczyć najstarszy i nieczynny już browar, z którego piwo kiedyś dopływało do centrum Berlina barkami.

Müggler See

4. No i Flohmarkty, chyba można to nazwać bijącym sercem Berlina. W niedzielę przy Mauerparku odbywa się chyba najbardziej znany i oblegany. Dużo tam turystów, lokalnych hipsterów, ale i "normalsów". Co tam jest? Wszystko. Płyty, ciuchy, książki, rękodzieło, meble, hipsterkie koszulki, stare i nowe fotografie, obrazki, biżuteria, torebki, buty, ale też jedzenie i świeże soki, warsztat rowerowy. No po prostu wszystko. Obok zawsze odbywa się jakiś koncercik mało znanej grupy, ale zawsze jest to coś fajnego. Ciekawy Flohmarkt jest też na tzw. Boxi, czyli Boxhagener Platz. Ten jest już mniejszy i bardziej sąsiedzki, ale również polecam.


Rebel Room - najlesze (moim zdaniem) hamburgery w Berlinie sprzedawane z kiosku, który kiedyś był szaletem miejskim. Z głośników można posłuchać amerykańskiego hiphopu i zasiąść przy stolikach za kioskiem pod sosnami. Kiedy zawieje wiatr mam wrażenie, że jestem nad morzem, szum drzew iglastych zawsze przywodzi mi na myśl las przed wydmami. 

Piccolo Italia, świetna pizza na supermałej przestrzeni w centrum Berlina, a obok najbardziej urokliwy zakątek centrum, czyli park Monbiju i "rynek" Hackescher Markt, na którym w czwartki jest dzień handlowy, można kupić i zjeść przeróżne rzeczy np. oryginalne francukie crepes albo spróbować jednego z setek smaków salmiaków. Od maja do września miejsce jest oblegane przez turystów, ale z jakiegoś powodu i tak lubię ten kwartał. W okolicy jest sporo markowych sklepów, więc można połączyć shopping z dobrym jedzeniem.

Hackescher Markt

5. W soboty za Rathaus Wedding na parkingu odbywa się najbardziej żywy i szalony Wochenmarkt (czyli targ), warto tam pójść, naprawdę! Moc kolorów, krzyków, smaków, zapachów. Warzywa, owoce, świeże ryby, mięso, oliwki, brakuje tylko żywych kur :) Coś cudownego. Sprzedają tam z takiej niepozornej przyczepy najlepsze gözleme w Berlinie. To taki podpłomykowy placek z różnym nadzieniem, typowy dla kuchni tureckiej. Ale nie żaden tam kebab... Do tego często można znaleźć panią z ciśnieniowym ekspresem, która serwuje (pewnie dobrą) kawę, jednak ja nie pijam tego napoju. Ma za to pyszne portugalskie ciasteczka pasteis de nata!

6. Super tajny tip: taka jedna starsza pani otworzyła dla swoich sąsiadów stołówkę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby to nie była tajska stołówka. Chyba jedyne miejsce w Berlinie, które znam, w którym można zjeść takie dziwne i przesmaczne potrawy. Miejsce może trochę odstraszać wyglądem, ale nie daj się! I spróbuj. Pani nie mówi w żadnym ze znanych mi języków, ale można się jakoś dogadać. Polecam potrawę Pad Krapau (chyba dobrze zapamiętałam nazwę) tylko zawsze warto zaznaczyć, żeby nie było super ostre, bo Tajowie mają inną wrażliwość na chili niż Europejczycy... 

7. I na koniec Que Pasa na Görlitzer Bahnhof. Wszystkie drinki za 3,5. Wybór nieziemski, nie polecam tylko Mohito. Jedzenie też całkiem niezłe i w dobrych cenach. W weekendy trzeba stać w kolejce po wolny stolik, ale już tam można nawiązać ciekawe znajomości i zamówić drinka na wynos w plastikowym kubeczku ze słomką.

10 komentarzy:

  1. boże, a ja mieszkałam na Wedding in nie wiedziałam o tym markcie!
    ja z kolei ciągnęłam na Westhafen . i jeszcze na Treptow na targ staroci. i Poczdam - po prostu uwielbiam.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie na Westhafen jest Wochenmarkt?! Teraz to ty mnie zaciekawiłaś :)

      Usuń
  2. Mieszkam już prawie 3 lata w Niemczech i jak dla mnie to właśnie tylko w Berlinie nie ma co zobaczyć (a lubię zwiedzać :D). Stolica jak każda inna a w sumie może i nie bo nic tam nie ma. Nic co by mnie tam przyciągało. Dużo ludzi, nowoczesność którą możemy znaleźć w każdym innym większym mieście w Niemczech. To już chyba lepiej zwiedzać malutkie miasteczka ze stylowymi wąskimi uliczkami. Ale to tylko moje zdanie ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to tylko moje :) Ja uważam, że Berlin jest najmniej nowoczesną pod względem architektury stolicą. Kiedy odwiedzam chociażby Warszawę widok szklanych wieżowców mnie przytłacza. W Berlinie wysoka jest chyba tylko wieża telewizyjna :) No i może kilka budynków w okolicach Potsdamer Platz. Reszta to urokliwe zakątki, kamienice z przełomów wieków lub owszem, okropne blokowiska wschodniego Berlina, do których jeżdżę tylko wtedy, gdy muszę i wypieram świadomość ich istnienia. :D Berlin to nie stolica muzeów (choć ich nie brakuje), kościołów i katedr (chociaż Berliner Dom do brzydkich nie zależy). Zależy kto czego szuka. Mi zależy na kontakcie z żywą tkanką miejską.

      Usuń
  3. Kopiuje wszystkie info i następnym razem WYKORXYSTAM :) Dziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam się! Myślę, że takie wpisy będą powstawały częściej i każdy będzie mógł wybrać coś dla siebie :)

      Usuń
  4. Też jestem za dopisaniem Poczdamu do tej listy!
    Natomiast Wochenmarkt przy Mauerparku przeraził mnie tłokiem - po wejściu między stragany człowiek porusza się w strumieniu ludzi. I (nie wiem, czy tak jest zawsze?) potworny brud na przylegającym trawniku - przepełnione kosze na śmieci, wszędzie walające się resztki jedzenia, rozlany keczup. Wolę jednak bardziej kameralne miejsca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy Mauerpark odbywa się FLOHmarkt, czyli pchli targ. Chyba taki ich urok, że są tłoczne. Polecam wybrać się zimą, stoisk jest tyle samo, a ludzi o połowę mniej. Jeśli wolisz kameralne Flohmarkty to polecam ten, który odbywa się przy dworcu S-Bahn Friedrichshagen chyba niedziele, na pewno w weekend. Nie docierają tam turyści i jest wiele niesamowitych przedmiotów gospodarstwa domowego np. retro formy do pieczenia babek albo ponad stuletnie młynki do przypraw!

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że będzie okazja zajrzeć jeszcze do Mauerpark. W pamięci mam wciąż stoisko z jakimś jedzeniem, chyba tureckim, z którego pachniało po prostu obłędnie. Na razie raczej będę poznawać okolice Reinickendorf, szczególnie te w zasięgu rowerowym. Ciekawa jestem, czy znasz deptak przy Tegeler See? Mnie się tam bardzo podoba, klimat po prostu wakacyjny - pełno knajpek i lodziarni, atmosfera powolnego snucia się. Mimo że ludzi sporo, jakoś się tam tego nie odczuwa.
      A poza tym bardzo się cieszę, że Twój blog wrócił do aktywności - fajna inspiracja do zwiedzania mniej znanych zakątków.

      Usuń
  5. Kuchniapełnasmaków mi poleciła do Ciebie zajrzeć i faktycznie, zapisuję halę i flohmarkt na najbliższy weekend, może się uda ;)

    OdpowiedzUsuń