poniedziałek, 26 listopada 2012

Co na obiad? Tydzień 15.

Chatka Babuni

W poprzedni weekend oddałam się rozmowom z mężem na temat tego, że gotuję za mało tradycyjnego jedzenia. Wysłuchałam litanii: kotlet schabowy, mielone, karkówka, krokiety, pierogi i tak dalej... W poniedziałek postanowiłam wyjść na przeciw oczekiwaniom mojego męża i na talerzu pojawiły się:

Poniedziałek: Krokiety nadziewane gotowaną piersią z kurczaka i warzywami z włoszczyzny. Panierowałam je w jajku i otrębach. Pycha!
Wtorek: Faszerowana papryka. Do środka trafiło mięso wołowe, ajvar i bakłażan.
Środa: Naleśniki i krokiety. A tak naprawdę to przez cały dzień prawie nic nie zjadłam. Czułam się okropnie i ledwo wyszłam z domu do pracy...
Czwartek: za to odbiłam sobie w czwartek. Popołudniu wsiadałam w Eurocity i pojechałam do Poznania odwiedzić moją ukochaną przyjaciółkę. Zabrała mnie do świetnej knajpy Chatka Babuni, w której zajadałyśmy się pierogami z pieca. Ja wybrałam pierogi Amsterdam z trzema serami (chedar, gouda i camembert) a moja przyjaciółka doskonałą Włoską Robotę z aromatycznymi pomidorami i sosem gorgonzola. Do tego piłyśmy pyszną domową lemoniadę z miętą.
Piątek: Wylądowałam z w cudownej miejscowości Wągrowiec, a raczej na jego obrzeżach w lesie. Z moją przyjaciółką grzałyśmy się przy kominku w jej rodzinnym domu. Gołąbki jej mamy byłyby cudem tego dnia, gdybyśmy nie pojechały do Wągrowca na pyszne pączki. Polecam wągrowiecką cukiernię Królewską i jej pączki z ajerkoniakiem.
Sobota: W sobotę wróciłyśmy do Poznania, aby świętować urodziny mojej przyjaciółki. Wróciłyśmy też do Chatki Babuni, ponieważ koniecznie chciałam, aby mój mąż zjadł kotleta schabowego. Chyba wiecie dlaczego... Mogę Wam go polecić z czystym sumieniem! Był wielki jak talerz, świetnie doprawiony, a do tego usmażony na smalcu. Czego chcieć więcej? (chyba, żeby nie miał tylu kalorii...) Tak samo polecam pierogi z pieca o sympatycznej nazwie Łośki, z kremowym nadzieniem i łososiem.
Niedziela: Po kilku godzinach w pociągu i całonocnej imprezie jedyne o czym myślałam to ciepła zupa miso i sushi.

7 komentarzy:

  1. Kto by pomyślał, jak takie tradycyjne dania mogą sprawić przyjemność ;) U nas w sobotę była wątróbka z cebulką i puree ziemniaczane - L. był zachwycony, a ja powoli się przekonuję do wątróbki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kiedyś nie lubiłam wątróbki, jak chyba każde dziecko, ale teraz ją uwielbiam, a szczególnie w postaci wątrobianki! Taka zwykła z cebulką i podsmażanymi ziemniakami to jest to!

      Usuń
  2. Ja lubie kuchnię tradycyjną jak i napływową. Mam w domu tradycjonalistę wybrednego, ale stopniowo przemycam nowe potrawy. Daj przepis na paprykę faszerowaną, widzę że często pojawia się u Ciebie w obiadowych podsumowaniach - jak ją robisz? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano pojawia się, często jesienią, bo papryka jest wtedy tania i szeroko dostępna. Mam dwie wersje: jedną na szybko i jedną na wolno.
      Ta na wolno: rozgrzewam piekarnik do 220 st. Paprykę dokładnie myję i piekę ok. 15 min, po wyjęciu wsadzam do woreczka foliowego na kolejne 15 min. Wyciągam i obieram ze skórki.
      Ta na szybko: pomijam krok pierwszy i przechodzę do farszu. Ok. 250g mięsa wołowego mielonego podsmażam na patelni z cebulą i czosnkiem. Doprawiam solą, pieprzem i pastą Harisa. Dorzucam pokrojonego bakłażana/cukinię i pomidory (albo świeże, albo z puszki). Jeśli akurat mam pod ręką dodaję też ajvar. Czasami wrzucam też kawałki fety. Faszeruję i piekę w 190st. Pierwszą wersję ok. 10 min, drugą ok. 35-40.

      Usuń
    2. No i już się ślinię i muszę spróbować :)

      Usuń
  3. w tym tygodniu bardziej po polsku, zgodnie z życzeniami męża widzę ;D miałam prosić o przepis na papryczkę, ale widzę, że już podałaś w komentarzu, więc skorzystam! ;D

    OdpowiedzUsuń