Niesamowite ile może zajść zmian niezależnie od panującego prawa. Mieszkam nieopodal muru berlińskiego. Kiedy wybieram się po pomidory i makaron muszę minąć magiczną granicę, która dziś jak blizna jest wybrukowana w ulicach i chodnikach Berlina. Przez pierwszych kilka miesięcy za każdym razem, gdy zmieniałam stronę miasta ze wschodniej na zachodnią spoglądałam na linię muru i zadawałam sobie pytanie: Kto mógł wpaść na pomysł, aby wybudować tak brzydką architekturę w środku miasta?
Dziś panuje moda na ładną tzw. małą architekturę. Berlin wiedzie prym w kreatywności ozdabiania śmietników, street art'cie i śródmiejskich podwórkach podobnych do małych Edenów. Nieobecności muru nikt już nie zauważa. A on jak boląca brodawka tkwił w tkance miasta. Wszyscy udają, że Berlin to piękne miasto, a ja w jego brzydocie odkrywam największą siłę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz