Cały dzień w ruchu. Samochód, bieg, kalosze. Boże jak ciepło! Cmentarz, sklep, zakorkowane rondo, wyprawa na prawobrzeże, pociąg do Berlina. I tak jakoś latałam jak szalona od rana do nocy. Mam nadzieję, że mi wybaczycie zarówno opóźnienie jak i jakość zdjęcia. Kiedy je robiłam siedzieliśmy już w pociągu do domu, a ja prawie zasypiałam...
Na zdjęciu oczywiście mój mąż ze swoją drugą miłością życia, czyli maszyną IBM. To działa trochę jak wielożeństwo u Arabów - kiedy mam męża przesyt to wysyłam go do drugiej żony i wszyscy są szczęśliwi.
hehehe czyli idealne małżeństwo powstaje :))
OdpowiedzUsuń