Powodów do uśmiechu codziennie jest wiele. A to pyszne śniadanie, a to śmieszny piesek biegnący za rowerem, a to chasyd, któremu winda przytrzasnęła płaszcz, a to rozsypane w torebce gumy do żucia, a to śmieszny film podesłany przez znajomego. Umiem się uśmiechać, ciężej mi się śmiać z siebie, ale ze wszystkich uśmiechów na świecie najbardziej lubię ten:
czyli uśmiech mojego męża.
:-)
Pamiętajcie o konkursie! Jeszcze dwa dni!
:D
OdpowiedzUsuńMąż... jak mi daleko do Ciebie jeśli chodzi o doświadczenia życiowe.
:))
OdpowiedzUsuńno ta ja tez dziś poprzestanę na uśmiechu :D
A ja się uśmiechnęłam nawet z powodu Twojej notki (i bardzo sympatycznego uśmiechu Twojego męża). Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńUśmiech męża jest rzeczywiście zawsze bardzo krzepiący, a co do tego doświadczenia życiowego, to mi się akurat wydaje, że mąż o nim nie świadczy :) mąż rzecz nabyta :D
OdpowiedzUsuńnie dość, że się do Ciebie tak ładnie uśmiecha to jeszcze pozwala wrzucać zdjęcia na bloga :D
OdpowiedzUsuń